Pamiętam, tego10 kwietnia wieczorem spotkałem pod domem sąsiada pilota. Oczywiście zapytałem co sądzi o Katastrofie.
- „Wina pilota” – oznajmił ze smutkiem, lecz bez wahania.
Cóż wszystko wtedy na to wskazywało, 4 podejścia, żądania prezydenta, nawiązanie do awantury po odmowie lądowania pod Tbilisi w 2008 r.
Na drugi dzień byłem w Rosji. Spotkałem się z rosyjskimi kolegami, jeden to były pilot, a drugi były kapitan KGB. Ex-pilot od razu oznajmił:
- „Cztery podejścia do lądowania to bzdura. Piloci to naród zabobonny, nigdy więcej niż dwa razy nie spróbują lądować. Musiało tam być inaczej. Zresztą ten aerodrom w Smoleńsku to jedna wielka tragedia”
Ex-KGB-esznik stwierdził:
- „To nasi załatwili waszego prezydenta, chodziło o gaz łupkowy”
Potem, po kilku miesiącach ujawniania materiałów, czarnych skrzynek itd. zmienili zdanie i przychylają się do tezy o błędach pilota oraz skacowanej, nie dysponującej sprawnym sprzętem obsłudze lotniska.
Gdy pojechałem do Niemiec, tamtejszy Freund, zresztą niemiecki nacjonalista („Deutschland uber alles”) Katastrofę Smoleńską skwitował pogardliwie:
- „Sowiecki samolot + polski pilot = Smoleńsk”
Minęły 3 lata, czyli 36 miesięcy, lub 156 tygodni i dalej nie wiem kto z nich miał rację – nieznający Rosji i znający prawa fizyki Polak, dobrze znający władze Rosji Rosjanin (wnuk kozaka rozstrzelanego przez władzę sowiecką) czy Niemiec z oddali ?
Po prostu wiem prawie tyle samo co w tamten fatalny, pochmurny dzień czyli prawie nic.
Nie było czterech prób lądowania, nie było myśliwca ani rakiety przeciwlotniczej zestrzeliwującej prezydencki samolot, a wszystko między tymi skrajnościami mogło być…
W temacie "katastrofa smoleńska" napisałem m.in.:
TU-154-aviakora-jego-owner-Deripaska - Putin-s-friend-i-ANODINA
Nie-fetyszyzujmy-wraku!
11.04.2010 - Day-after-na-razie-placz-i-uznanie-od-wrogow