Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę w radiu Michnika powyższe stwierdzenie odnośnie Polski rządzonej przez PiS Kaczyńskiego. I to od przyjmowanego serdecznie i z szacunkiem autorytatywnego gościa o jedynie słusznych tam, lewacko-nowoczesnych poglądach - laureata nagrody Oscara Jana AP Kaczmarka.
Zapraszał on na swój festiwal o gombrowiczowskiej nazwie "Transatlantyk" (notabene ciekawe zapowiadał), ale w pewnym momencie rozmowa zeszła na geopolitykę i socjologię i pewnym miejscu szacowny gość palnął był:
- "My w Polsce to mamy znacznie więcej demokracji niż w Stanach."
Prowadzącego Off-czarka wprost zamurowało. Zaczął w wyczuwalnym zamieszaniu gorączko kontrargumentować:
- "??? Jak to? A zniesienie trójpodziału władzy?! A wszechwładza PiS-u? Kaczyński?!"
Na to całkowicie nie zmącony tą histerią laureat Oscara i od wielu lat mieszkaniec Stanów Zjednoczonych zaczął metodycznie, argumentami i na przykładach tłumaczyć swoją diagnozę. Nie będę jej jej przytaczał, kto chce, może odsłuchać pod linkiem:
http://audycje.tokfm.pl/podcast/Jestesmy-w-brzuchu-pytona-Rozmowa-z-Janem-A-P-Kaczmarkiem/51462
Jedyną sprawą, która mnie uderzyła w tych wywodach J.AP Kaczmarka jest kwestia niekontrolowalności procesu liczenia głosów w amerykańskich wyborach. Opowiadał, że maszyny liczące głosy mogą fałszować ostateczny wynik przy odpowiednim manipulowaniu algorytmem. Wspominał zaskakujące, wbrew wynikom sondaży i exit-poll zwycięstwo G.W.Busha nad Alem Gorem w 2000 roku. Ale pewnie to był jego ulubiony kandydat, jak w 2008 roku dla mnie Mc Cain, który przegrał z "resetowym" kandydatem Barackiem Husejnowiczem Obama. Jakaś logika w tym jest - zmagania establishmentu politycznego z oligarchią koncernów.
W filmie "Matrix" też była...