Witek Witek
896
BLOG

Warszawskie Jerusalem Avenue - polityka historyczna Trumpa w obronie cywilizacji

Witek Witek USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

W przeddzień wizyty prezydenta Trumpa napisałem z zachwytem, że w symboliczno-historycznym sensie lepszego miejsca w Warszawie na spotkanie z Polakami nie można sobie wyobrazić - ostatni przyczółek obrony reduty Starego Miasta, z którego kanałami ściekowymi ewakuowały się szczątki zmasakrowanych oddziałów powstańczych, aby dalej walczyć w innych dzielnicach Stolicy: Żoliborzu, Śródmieściu, Czerniakowie, a nawet odległym Mokotowie. ABY WALCZYĆ DALEJ, nie tylko ratować swoją skórę. W walce, w której zostaliśmy zdradzeni i opuszczeni, w której zostaliśmy sam na sam ze śmiercią. I wyszliśmy z niej wyprostowani, z podniesionym czołem, jak później wskazywał nowym pokoleniem Pan Cogito Zbigniewa Herberta: "Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach ... masz mało czasu, musisz dać świadectwo..."

    Wzruszającym utworem "Stare Miasto'44" na 60-lecie Powstania młodzieżowy zespół Lao Che doskonale przypomniał ten nastrój ewakuacji kanałami z placu Krasińskich:
"Jest sto tysięcy dusz, 
A tylko jedna rura,
Żołnierze przechodzą
Cywilom i rannym się nie uda...
Jest jeden wielbłąd
Do jednej igły ucha..."

   Przemówienie PotUS Donalda Trumpa pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego już dzisiaj przez światłych tego świata (m.in. JL) jest porównywane do słynnej mowy Winstona Churchilla z Fulton w 1946 r., które na ponad 40 lat zdefiniowało pojałtański układ sił w Europie. Co by nie szczekały (przepraszam wszystkie psy nie zasługujące na te poniżające porównanie) różne resortowe dziecia typu kołodki, cimoszki i innych z TVN-u, których przodkowie dorwali się nad Wisłą do władzy i znaczenia na sowieckich bagnetach i tankach o merkantylnych powodach kurtuazji prezydenta Trumpa, to na Placu Krasińskich objawił się lider naszej cywilizacji, który stanowczo powiedział, że Zachód musi bronić swoich wartości, jeśli nie chce zginąć.

   "Nasza obronność to nie tylko zobowiązania finansowe – to także zaangażowanie WOLI. Historia Polski uczy nas, że obrona Zachodu nie zależy ostatecznie od pieniędzy, a od woli przetrwania narodu. I tu pojawia się zasadnicze pytanie naszych czasów: czy Zachód ma WOLĘ przetrwać.
Czy wystarczająco silnie wierzymy w system naszych wartości, żeby bronić ich za wszelką cenę?
Czy darzymy wystarczającym szacunkiem naszych obywateli, żeby bronić granic, w których żyją?
Czy starczy nam chęci i odwagi, by bronić naszej cywilizacji w obliczu tych, którzy starają się ją podstępnie unicestwić?
   Na nic zdadzą się największe gospodarki świata i broń największego rażenia, jeśli zabraknie silnej rodziny i solidnego systemu wartości. Tych, którzy zapomnieli o ich kluczowym znaczeniu, zachęcam do odwiedzenia kraju, który nigdy tego nie zapomniał – niech przyjadą do Polski. Niech przyjadą tu, do Warszawy i niech poznają historię Powstania Warszawskiego. Niech poznają historię Alej Jerozolimskich."


   To że przywódca światowego supermocarstwa oparł ten imperatyw na przykładzie Powstania Warszawskiego i jednego z najwspanialszych jego symboli - bronionego od początku do końca krwawych walk strategicznego przejścia przez Aleje Jerozolimskiego powinno być dla nas Polaków, a dla mnie jest, szczególnie niezwykle ujmujące. O historii tego przejścia opowiadała mi dzieciem moja Babcia Beata (Alina), która nawet znała kilku osób z tym miejscem związanych. Po niej odziedziczyłem też wspaniałe wspomnienia o tej placówce Elżbiety Ostrowskiej "W Alejach spacerują Tygrysy", z których i w salonie24 przepisywałem najciekawsze fragmenty (m.in. wstrząsające "Kanałami w nieznane"). Pewnie i na niej opierał się współautor historycznego już przemówienia Donalda Trumpa:

   "W sierpniu 1944 roku, tak jak teraz, Aleje Jerozolimskie były jedną z głównych arterii przecinających miasto ze wschodu na zachód. Kontrola nad nią miała kluczowe znaczenie dla obu stron bitwy o Warszawę. Wojsko niemieckie chciało ją przejąć jako najkrótszą drogę przemieszczania oddziałów na front i z frontu. Dla członków Polskiej Armii Krajowej natomiast możliwość przedostawania się na północ i na południe przez Aleje Jerozolimskie miała zasadnicze znaczenie dla utrzymania Śródmieścia, a tym samym utrzymania przy życiu samego Powstania.
   Noc w noc, pod ostrzałem z broni maszynowej, Polacy znosili worki z piaskiem, by bronić swojego wąskiego przejścia w poprzek Alei Jerozolimskich. Dzień w dzień, wróg rozbijał je w drobny mak. Wtedy Polacy zrobili okop, a wkrótce – barykadę. W ten sposób nieustraszeni powstańcy zaczęli przekraczać tę arterię. To wąskie przejście zadecydowało o kontynuacji Powstania. Mieszkańcy i powstańcy, ryzykując życiem, biegli tym wąskim przejściem, by nieść pomoc swojemu miastu.
   „To było zaledwie kilka metrów” - wspominała młoda kobieta imieniem Greta.Ten śmiertelnie niebezpieczny fragment ulicy przesiąknięty był krwią posłańców, łączniczek i kurierów. Snajperzy brali ich na cel. Żołnierze wroga palili każdy budynek, a kiedy atakowali barykadę, wykorzystywali Polaków jako żywe tarcze dla swoich czołgów. Wróg nie ustawał w ataku na maleńki przyczółek cywilizacji, a Polacy nie ustawali w jego obronie. Przesmyk przez Aleje Jerozolimskie wymagał ciągłej obrony, napraw i umocnień. Ale wola obrońców, nawet w obliczu śmierci, była niezachwiana; przejście istniało do ostatnich dni Powstania.
   Nigdy nie zostało zapomniane, dzięki Polakom było zawsze dostępne. Pamięć o ofiarach tego heroicznego wydarzenia woła do nas przez dziesięciolecia, a wspomnienia o obrońcach przejścia przez Aleje Jerozolimskie należą do najbardziej żywych. Ci bohaterowie przypominają nam, że Zachód został ocalony dzięki krwi patriotów, że każde pokolenie ma w tej obronie do odegrania swoją rolę."

   To ostatnie zdanie przypomina mi wezwanie, credo mojego ostatniego pokolenia PRL-u sprzed 30 lat od Największego z Wielkich:
 "Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych".

   Prezydent Donald J.Trump bardzo dokładnie opisał światu historię obrony "Jerusalem Avenue" (czym wywołał prawdziwą irytację komentatorów putlerowskiej TV - "jak prezydent USA może przez 5 minut opowiadać gdzie  w 1944 roku strzelał pulomiot, a gdzie stały worki z piaskiem!!!" - oj, nie cierpią Sowieci pamięci o Powstaniu Warszawskim, nie mogą tego przeżyć. Stąd ciągłe w PRL prześladowania, zamilczanie i fałszowanie historii Powstania'44. Ale przy okazji nie mogę nie przypomnieć kilku szczegółów i wspomnień, aby pamięć żywa była, aby: "Nigdy nie zostało zapomniane, dzięki Polakom było zawsze dostępne. Pamięć o ofiarach tego heroicznego wydarzenia woła do nas przez dziesięciolecia, a wspomnienia o obrońcach przejścia przez Aleje Jerozolimskie należą do najbardziej żywych."

Plan przejścia przez Aleje z książki dowódcy placówki łączności por. "Eli" Ostrowskiej
image

image

Z mojej ukochanej książki o Powstaniu - "Pamiętniki żołnierzy baonu ZOŚKA" relacja "Boruty" (Witold Sikorski) z początku września'44:
"Zatrzymałem się na ulicy Widok przy barykadzie przecinającej Aleje. Zameldowałem się, okazując legitymację.
- Musi pan poczekać do wieczora. Teraz ostrzeliwuje czołg, a barykada jest uszkodzona. Przepuszczamy tylko łączników.
- Ale ja muszę natychmiast - powiedziałem takim tonem, że tylko spojrzał na mnie i machnął ręką.
Zwróciłem się do wachmistrza żandarmerii, który kierował ruchem.
- Niech pan poczeka.. Zbiera się parę łączniczek, to przeskoczycie razem.
   Stanąłem w bramie, przeglądając się barykadzie. Głęboka na pół metra. Robiła wrażenie stale znajdującej się pod ogniem.
   Po chwili nadeszły 3 łączniczki z oficerem sztabu ppłk Radwana. Wachmistrz dał znak ręką:
- Uwaga, obstrzał od strony Brackiej i ... ruszajcie!
   Ustąpiłem miejsca łączniczkom, ale zatrzymały się, widząc, że jestem ranny:
- Niech pan skacze pierwszy, my za panem!
   Nie namyślając się długo, wszedłem do przekopu. Pochyliłem się i wykonałem wolny skok aż na drugą stronę. Poprzez szczeliny worków ujrzałem czołg stojący koło "Cristalu". Kiedy dopadałem już do końca przekopu, połączonego wyłazem z piwnicą domu przy ulicy Kruczej, rozległ się za mną huk. Obejrzałem się do tyłu. Worki z barykady rozsypały się, a na dnie przekopu leżały martwe ciała dwóch dziewcząt. Pozostała łączniczka z oficerem dołączyli za mną. ..."

"... more than 150,000 Poles died during that desperate struggle to overthrow oppression. From the other side of the river, the Soviet armed forces stopped and waited. 
They watched as the Nazis ruthlessly destroyed the city, viciously murdering men, women and children.
They tried to destroy this nation forever by shattering its will to survive"
= "... 
w straceńczej walce z uciskiem zginęło ponad 150 tys. Polaków. Po drugiej stronie Wisły wojska radzieckie zatrzymały się – i czekały. Przyglądały się, jak naziści brutalnie zrównują miasto z ziemią, mordując okrutnie mężczyzn, kobiety i dzieci. Chcieli na zawsze unicestwić ten naród, zabijając w nim wolę przetrwania. (...) 
Ten śmiertelnie niebezpieczny fragment ulicy przesiąknięty był krwią posłańców, łączniczek i kurierów."


   "Teraz walczymy po Śródmieściu na Czerniakowie, ja jestem ranny - nie strzelam z prawej ręki, bo mam odłamki w ręku, ale obserwuję niemieckie pozycje na ul. Wilanowskiej. I w pewnym momencie słuchajcie, takie słyszę: „
yyy...”, „yyyy...” - jęk. To schowałem się za ścianę na tym okienku, bo to w łazience było, i patrzę i widzę że 'Stefa' leży na podwórzu, główkę unosi do góry „yyy...”. 
   Zbiegam z drugiego pietra na dół, krzyczę do chłopaków: „Ratować Stefę”. Stefa już widzi, że my się zbieramy, niemcy nie dopuszczają nas do niej, kto coś chce wysunąć - nie ma! I wyobraźcie sobie, któryś z naszych chłopaków, mądry był - chyba Jurek Zastawny - drut przygotował z haczykiem i po tej trawie do tej dziewczyny do spódniczki. Przypiął do spódniczki i zaczął ją wyciągać... 
   Myśmy widzieli na własne oczy, jak tę dziewczynę niemcy zatłukli na tym drucie! 19 lat!” 
(Stanisław "Świst" Sieradzki,  baon "Zośka")

Rozkaz Morro przed W, Dziennik powstańca i kompromitacja pseudohistoryka Kopera

i jeszcze jedna powstańcza relacja od cytowanego powyżej "Boruty" Witolda Sikorskiego z baonu "Zośka", 20 września 1944, Czerniaków:
"Na półpiętrze spotykam się z Danusią, która stoi oparta o poręcz i trzyma w ręku jakąś książkę spoglądając na mnie swymi smutnymi oczami.
- Co się stało, Danusiu?
- Nic specjalnego. Wiesz - dodaje po chwili, siląc się na uśmiech - bardzo się boję o Wandę. Wyobraź sobie, iż przed chwilą usiadła tutaj na schodach odpocząć trochę i wzięła do reki znalezioną gdzieś tę książkę. To wybór poezji Staffa. Otworzyła na chybił trafił i przeczytała tytuł wiersza - "Trupie miasto". Zamknęła, znów otworzyła i... wiersz "Cmentarz". Po chwili powtórzyła to parokrotnie i znów ytafiła na wiersze o podobnych tytułach. Opowiadając mi o tym, była bardzo przejęta i powiedziała, że przeczuwa coś niedobrego, że to dla niej zły znak. Na pewno zginie albo będzie ranna.
- Danusiu, uspokój najpierw siebie, bo sama jesteś tym najbardziej przejęta, a potem powiedz Wandzi, że niewiele czytałem Staffa, ale myślę, że to tomik o wyjątkowo żałobnej tematyce.
Danusia patrzyła na mnie bez przekonania. Ona wszystko przeżywa głębiej aniżeli my wszyscy. Często też przeżywała i za nas. W tej chwili schodzi ze schodów Tomek i Danusia powtarza mu tę samą historię z Wandzią. (...)
Od str. Zagórnej, gdzie gęsto padają strzały, zbliża się młody żołnierz z pepeszą w ręku. Podchodzi spokojnie do skraju podwórza, nie wiedząc, że znajduje się ono pod obstrzałem. Stojący oficerowie machają rękami, dając znak, aby nie przechodził tędy. Chłopiec idzie dalej nie zwracając na to najmniejszej uwagi, i podchodzi do muru. W tej chwili pada długa seria. Od Czerniakowskiej.
- Dajcie jakiś sznur, rzucimy mu i w ten sposób wyciągniemy go spod ognia! – krzyczy Śnica.
Spoglądam na dół. Pod niewielkim murem leży w kałuży krwi żołnierz. Widzę jak pociski dziurawią jego mundur. (…)
Oficerowie bezradnie patrzą na słabnącego z upływu krwi żołnierza. Ktoś rzuca granat dymny - wzmaga to natężenie niemieckiego ostrzału, Pociski kaleczą ziemię wokół rannego. Niemiecki celowniczy coraz dokładniej przenosi ogień. Los rannego zdaje się być przesądzony...
Przed grupą stojących oficerów zjawia się nagle Wandzia.
- Panie kapitanie - zwraca się do Motyla - ja podam mu tę linę.
Nie czekając na zgodę, chwyta koniec grubej liny i skacze pod mur. W pół sekundy za nią biegnie długa, świetlna seria elkaemu. To już drugi elkaem ostrzeliwuje nasze podwórze.
Porucznik Śnica, zorientowawszy się, o co chodzi, krzyczy do niej:
- Wanda, zawracaj z powrotem! Wanda, co ty robisz, przecież to pewna śmierć!...
Lecz w tej chwili Wanda szykuje się do decydującego kroku - do rannego. Stoi z zaciśniętymi ustami, oparta rękoma o mur, i czeka na dogodny moment. Wreszcie zrywa się naprzód. Długi skok do bramy, w której leży pod ogniem ranny żołnierz 3 dywizji. Już dopada rannego, jeszcze trzy metry... jeszcze tylko metr... W tej chwili na podwórzu zagrzmiały długie serie z obu naraz niemieckich elkaemów. Widzieliśmy dokładnie, jak jasne ognie wciskają się w plecy Wandzi, która wygięła się ku tyłowi i pada martwa u stóp rannego żołnierza...
Żołnierz chwycił koniec liny i po chwili sanitariuszki bandażowały jego rany.
Na podwórzu zapanował spokój. Oficerowie rozeszli się do swoich oddziałów.
W bramie wychodzącej na podwórze stało kilku kolegów, patrząc w milczeniu na garaż, pod którym spoczywało martwe ciało Wandzi w staromiejskiej panterce.
Podchodząc do nich wyczułem na sobie czyjś wzrok. Za mną stała Danusia. Z jej jasnych, dużych oczu spływały łzy...
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka