Po wtorkowym pozorowanym ataku dwóch rosyjskich samolotów SU-24, które przeleciały zaledwie 9 [słownie: dziewięć] metrów nad amerykańskim okrętem wojennym "Donald Cook" (i polskim helikopterem mającym lada chwila z niego wystartować)
doszła nas informacja, że w czwartek kolejny rosyjski myśliwiec, tym razem modelu SU-27 przechwycił i zbliżył się na odległość 15 metrów do amerykańskiego samolotu zwiadowczego RC-135, po czym "oplótł" go manewrem beczki. Oba incydenty miały miejsce na wodach międzynarodowych, co najmniej 130 km od rosyjskich granic.
Nie muszę tłumaczyć, że są to działania bardzo ryzykowne, bo w takich okolicznościach tragedia może się wydarzyć zarówno przez błąd ludzki (i to z obu stron - w końcu nerwy atakowanym, choćby nawet pozornie Amerykanom czy ich sojusznikom, mogą nie wytrzymać), jak przez awarię techniczną - Rosjanie mają dobry sprzęt, ale nie zawsze musi być najmłodszy i w nienagannym stanie - np. ostatnie SU-24 zostały wyprodukowane 23 lata temu...
Dlaczego więc to robią?
Przede wszystkim testują procedury reakcji zaatakowanych NATO-wskich jednostek, jak i ich systemy namierzania i obrony, np. słynny system Aegis_BMD, który nie daje im spokoju od lat, ale pewnie i inne nowości zachodniego przemysłu zbrojeniowego.
Do tego doszło maniakalne rosyjskie dążenie do "symetrycznej odpowiedzi" - 28.03 samolot ministra obrony Rosji Szojgu i jego eskortę (4 SU-27) "odprowadzały" w jego przelocie do Kaliningradu Eurofightery NATO, więc urażony zapragnął (albu mu przykazano) jakiegokolwiek rewanżu. Stąd tak nadaktywność i pogarda dla bezpieczeństwa rosyjskich pilotów
I na koniec wcale nie najmniej ważna okoliczność - w razie gdyby jednak drgnęły nerwy jakiegoś ludzkiego trybiku w systemie bezpieczeństwa NATO i zestrzelono by, albo chociaż ostrzelano ostrzegawczo rosyjski samolot, to powstałaby wtedy olbrzymia ilość propagandowego paliwa na wewnętrzny rosyjski rynek informacyjny pod uproszczonym hasłem "IMPERIALIZM JANKESKI ATAKUJE ŚWIĘTĄ NIEWINNĄ ROSJĄ". I lałoby się ona bardzo długo, a jesienią Rosję czekają wybory parlamentarne (tj. ich potiomkinowska imitacja)
Mniej zorientowanym przypomnę, że USA jest najbardziej znienawidzonym państwem w Rosji od wielu lat, symbolem wrogości, zła, podłości i agresji (wynik ostatniego sondażu na ten temat).
W obecnej dość marnej sytuacji ekonomicznej Rosji karmienie jej podatnej na to ludności zewnętrznym zagrożeniem wobec którego może uchronić tylko jedność narodu splecionego wokół genialnego, nieomylnego i nie do zastąpienia Wodza jest całkiem niegłupią taktyką. I jak do tej pory skuteczną - pozycja lidera nacji jest niepodważalna.