Kontynuacja tematu Pogromu Kieleckiego - tutajwitas1972.salon24.pl/657405,pogrom-kielecki-4-lipca-1946-polskie-i-miedzynarodowe-skutki-udanej-prowokacji
Na początek wikipedyczne przypomnienie:
Pogrom kielecki – seria napadów na ludność żydowską, jaka miała miejsce 4 lipca 1946 roku w Kielcach. Ofiarą padło 40 mieszkańców Kielc i co najmniej tyle samo przejeżdżających przez miasto osób pochodzenia żydowskiego.
Bezpośrednią przyczyną pogromu była plotka o uwięzieniu przez Żydów w piwnicy budynku przy ul. Planty 7 ośmioletniego chłopca – Henryka Błaszczyka, w celu dokonania na nim mordu rytualnego. Pogrom kielecki wzburzył opinię publiczną w Polsce i za granicą, wzmógł emigrację Żydów z Polski i innych krajów europejskich, i przyczynił się do rozpowszechnienia w świecie stereotypu Polaka-antysemity.
Pretekst pogromów.
1 lipca 1946 zaginął ośmioletni wówczas Henryk Błaszczyk. Jego ojciec Walenty Błaszczyk będąc pod wpływem alkoholu pojawił się na komendzie milicji informując, że jego syn przez trzy dni był przetrzymywany w piwnicy przez Żydów, skąd udało mu się uciec.
Następnego dnia rano – 4 lipca – Walenty Błaszczyk wraz synem i sąsiadem po raz kolejny udali się na milicję, gdzie opowiedzieli historię porwania Henryka. Według zeznań syna i ojca, nieznajomy mężczyzna dał chłopcu na ulicy paczkę i poprosił o odniesienie jej do jakiegoś domu. Za tę przysługę miał mu zaoferować 20 zł. Drogę miał Henrykowi wskazywać ten mężczyzna. Po dojściu na miejsce miano zabrać Henrykowi paczkę i zamknąć go w piwnicy, gdzie miało być już kilkoro innych dzieci. Według zeznań Błaszczyków w drodze na komisariat mały Henryk miał wskazać budynek przy ulicy Planty 7 jako na miejsce swojego uwięzienia, jak również rozpoznać mężczyznę, który go uwięził. Budynek ten znajdował się w odległości 200 metrów od komisariatu. Mieścił się w nim m.in. tzw. Komitet Żydowski, znajdowali tam też schronienie przypadkowi Żydzi, w tym będący w Kielcach przejazdem. Zeznania Błaszczyków miały później okazać się nieprawdziwe – w rzeczywistości chłopiec, nie informując rodziców, pojechał do oddalonej o 20 km od Kielc wsi, w której rodzina mieszkała w czasie wojny. Historia o porwaniu przez Żydów została wymyślona najprawdopodobniej przez samego chłopca w celu uniknięcia kary.
Pierwsza część pogromu.
Około godziny 10. rano przed budynkiem na ul. Planty 7 zgromadził się wrogo nastawiony tłum, wzburzony pogłoskami o porwaniu dziecka. Między godziną 10.00 a 10.30 pojawiły się oddziały Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, które obstawiły budynek, nie rozpraszając jednak zgromadzonego tłumu. Żołnierze i oddziały porządkowe nie zrobiły niczego, aby zażegnać groźną sytuację. Przeciwnie, według zeznań Chila Alperta (zastępcy przewodniczącego Komitetu Żydowskiego), który przebywał wówczas wewnątrz, żołnierze po przybyciu ostrzelali okna budynku[9]. Następnie kilku żołnierzy wraz z milicjantami po wyważeniu drzwi weszło do środka i przeprowadziło rewizję wśród mieszkańców. Oficerowie Konieczny, Jędrzejczak i Repist odebrali broń mieszkańcom, którzy mieli na nią pozwolenie[10]. W trakcie rewizji żołnierze zaczęli strzelać do osób znajdujących się wewnątrz[9], w trakcie tej strzelaniny zginęło kilkoro mieszkańców domu, w tym Seweryn Kahane, przewodniczący Komitetu Żydowskiego. Wejście żołnierzy do budynku i strzelanina rozpoczęły pogrom. (...)
Druga część pogromu (....)
Trzecia część pogromu
Do aktów przemocy i morderstw dochodziło też tego dnia w pociągach na pośrednich stacjach kolejowych na linii kolejowej Kielce-Częstochowa. Między innymi na dworcu we Włoszczowie podróżni jadący z Kielc zamordowali mężczyznę narodowości żydowskiej i starszą kobietę handlującą na peronie[18]. Około siedmiu osób zabito na dworcu Kielce Herbskie[19]. Podobne zdarzenia miały miejsce w Szczukowskich Górkach oraz w pobliżu Koniecpola, gdzie wyrzuceni z pociągów zginęli dwaj kolejni Żydzi: Dawid Gruszka z Koniecpola oraz Grinbaum (Rembak) z Częstochowy. Łącznie w pociągach i na dworcach w rejonie kieleckim zginęło tego dnia około trzydzieścioro Żydów.
W pogromie kieleckim zginęło 40 osób, w tym 37 Żydów i 3 Polaków[23]. 35 osób zostało rannych. Do liczby ofiar podanej przez IPN nie wlicza się Reginy Fisz i jej dziecka, którzy padli ofiarą morderstwa na tle rabunkowym oraz osób zabitych na dworcach kolejowych, których dokładna liczba nie jest znana (co najmniej kilkudziesięciu - przyp. W.)
W związku z pogromem kieleckim odbyło się w sumie dziesięć procesów, w których odpowiadało 39 osób[28]. Pierwszy proces obejmujący dwanaście osób odbył się w dniach 9-11 lipca 1946 r. w Kielcach. Przeprowadzony został przez Najwyższy Sąd Wojskowy na sesji wyjazdowej. Został on przez władze wykorzystany politycznie. W akcie oskarżenia zarzucającym im pobicia i morderstwa sugerowano, że „pogrom był udziałem band WiN i NSZ”. W wyniku tego procesu dziewięć osób skazano na karę śmierci, a pozostałe trzy osoby na dożywocie oraz 10 i 7 lat pozbawienia wolności. Wobec nieskorzystania przez Bolesława Bieruta z prawa łaski, egzekucji przez rozstrzelanie dokonano już na drugi dzień – 12 lipca.
W dniu 18 listopada odbył się kolejny proces piętnastu cywilnych uczestników pogromu, których skazano na kary więzienia. 3 grudnia odbył się proces kolejnych siedmiu żołnierzy, których również skazano na kary więzienia. 13 grudnia rozpoczął się proces komendanta UB w Kielcach – Władysława Spychaj-Sobczyńskiego oraz dwóch komendantów milicji – Kuźnickiego i Gwiazdowicza. Spośród nich tylko Kuźnicki został skazany na rok pozbawienia wolności, dwóch pozostałych uniewinniono[30].
Śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej
W dniu 21 października 2004 r. zostało umorzone postępowanie karne w sprawie pogromu kieleckiego, prowadzone przez prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej – Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, Krzysztofa Falkiewicza. W śledztwie zbadano szereg różnych hipotez dotyczących przyczyn pogromu. Pierwsza z nich zakładała, że zdarzenia zostały sprowokowane z inspiracji rządu emigracyjnego w Londynie i podziemia niepodległościowego w kraju, celem skompromitowania komunistycznego aparatu władzy; druga, że zajścia spowodowały kręgi syjonistyczne; trzecia zakładała prowokację przez ośrodki nazistowskie, dla wykazania, że antysemityzm nie był zjawiskiem typowym tylko dla III Rzeszy; czwarta hipoteza zakładała, że wydarzenia kieleckie sprowokowały tajne służby Związku Radzieckiego w celu skompromitowania Polski; piąta natomiast, że prowokacji, jak i samego zdarzenia w ogóle nie było, gdyż zostało sfingowane w celu kompromitacji Polaków za granicą. Ostatnia, szósta, z badanych hipotez zakładała, że pogrom kielecki został sprowokowany przez Urząd Bezpieczeństwa, celem przerzucenia odpowiedzialności na podziemie niepodległościowe i ewentualne odwrócenie uwagi światowej opinii publicznej od faktu sfałszowania wyników referendum.
W opublikowanych w 2006 r. wynikach śledztwa IPN podał, że materiał dowodowy nie wskazał jednoznacznie na zaistnienie którejkolwiek z tych hipotez. Jako najbardziej prawdopodobną hipotezę IPN uznał wersję, że wydarzenia kieleckie z 4 lipca 1946 r. miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności natury historycznej i współczesnej."
= Po wydaniu opinii IPN z 2006 roku mamy prawo sądzić, że pogrom kielecki to taki polski antyżydowski spontan?
A czy nie kojarzy nam się to niby spontaniczne wydarzenie ze znacznie większą, dłuższą w czasie i bardziej okrutną masakrą na Polakach, ale wobec której tak samo usiłuje się przydać charakter spontanicznego odruchu mieszkańcców, chociaż fakty historyczne temu przeczą.