Witek Witek
1131
BLOG

Rzeź Kresów wschodnich we wrześniu'39

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

    Po okazaniu sojuszniczej wojennej pomocy III Rzeszy Adolfa Hitlera 17.09.1939 Związek Sowiecki przyłączył do siebie wschodnią połowę Rzeczypospolitej i "rozpoczął w niej taki terror, że prześladowanym wcześniej w II RP działaczom polskie szykany zaczęły wydawać się przedszkolnym pogrożeniem palcem" (za Mark Sołonin w "Nasza władza będzie straszna...").
    Wcześniej jednak doszło do "spontanicznego" odzewu na apel sowieckiego marszałka Timoszenki: "Bieritie topory i kosy! Rieżtie polskich panow!" [= Bierzcie siekiery i kosy! Rżnijcie polskich panów!]. Całe tereny okupowane po 17 września 1939 spłynęły wtedy polską krwią nie pod auspicjami nacjonalistów ukraińskich, lecz komunistycznych internacjonalistycznych bojówek złożonych z ukraińskich, białoruskich i żydowskich aktywistów sowieckich." (Antoni Zambrowski)
    Wg Krzysztofa Jasiewicza z rąk białorusko-żydowskich zginęło w tym okresie niemal trzykrotnie więcej właścicieli ziemskich niż z rąk Ukraińców. Dopiero zaprowadzenie "sowieckiej praworządności" położyło kres tej rzezi. Po 4-5 latach historia jakby się powtórzyła...
    "Po 17 września 1939 roku na Kresach Wschodnich działy się rzeczy, przy których bledną okrucieństwa rabacji Jakuba Szeli. Pochodzący z Wołynia koledzy opowiadali mi w polskim sierocińcu nad Wołgą o rżnięciu piłą polskich osadników w myśl zasady "dobry pan - na jeden raz, zaś zły pan na dwa razy piłowania".Działo się tak wszelako nie w myśl ideologii Dmytra Doncowa czy Stepana Bandery, lecz na wezwanie dowódców Armii Czerwonej idącej wyzwalać spod polskiego panowania "jedinokrownych" białoruskich i ukraińskich braci. Marszałek Siemion Timoszenko w odezwie do ludności wzywał: "Bieritie topory i kosy! Rieżtie polskich panow!".
Więc rżnęli. Nie tylko na tzw. Zachodniej Ukrainie, ale i na Polesiu, i na Zachodniej Białorusi. Dmytro Doncow - znany ukraiński pisarz i publicysta nie miał z tym nic wspólnego, gdyż z polskim paszportem w ręku uciekł do Rumunii przed wkraczającą na Kresy Armią Czerwoną.  Zresztą wątpię, aby napisane w okresie przejściowej fascynacji nacjonalizmem ukraińskim jego dzieła tłumaczono na jidysz."

Antonizambrowski.pl/artykuly_archiwalne/2009/wielebnemu_ksiedzu.html
    Na wschodzie Rzeczypospolitej Sowieci organizowali antypolską antypaństwową dywersję od samego początku powojennego, niby pokojowego, sąsiedztwa. Studiując biografię i szlak bojowy wieloletniego dywersanta GRU i innych sowieckich specsłużb Kiriłła Orlowskiego, znajdujemy takie informacje:
    "Partyzanckie, a tak naprawdę dywersyjne, operacje zaczęły się w Białorusi latem 1921 r. Jednymi z dowódców takich dywersyjnych oddziałów byli Kirył Orłowskij i Stanisław Waupszasow. W książce Kołpakidi i Prochorowa "Imperium GRU. Zarys historii rosyjskiego wywiadu wojskowego" czytamy:
- w maju 1922 r. w rejonie Puszczy Białowieskie rozgromiono posterunek Policji;
- 11 czerwca 1922 partyzanci zajęli i spalili majątek Dobre Drzewo w powiecie grudnickim
- od 15 czerwca do 9 sierpnia 1922 r. ne terenie powiatów grodzieńskiego i ilickiego przeprowadzono 9 operacji, w wyniku których rozgromiono 3 majątki obszarników, spalono pałac księcia Druckiego-Lubeckiego, wysadzono 2 parowozy i most kolejowy, zniszczono tory kolejowe na trasie Wilno-Lida. Zabito 10 polskich ułanów.
[...]
- 2/3 października 1924 r. rozgromiono majątek i posteruek Policji w Każan-Gorodku
- 14 października spalono most kolejowy w powiecie nieświeżskim.
- 3 listopada partyzanci zajęli pociąg na linii Brześć-Baranowicze

     Specjalne kursy dywersyjne przechodzili członkowie nielegalnych KPP, KPZB i KPZU - wyznaczany dla nich cel do urabiania i prania mózgów to mniejszości narodowe -  inspirowania i podsycanie w nich nienawiści do Polaków, poczucia krzywdy i żądzy odwetu.
     Białoruski historyk A.Taras utrzymuje, że tajne wiejskie komórki KPZU otrzymały już  jesienią'1938 dyrektywę, aby natychmiast po rozpoczęciu wojny między ZSRR i Polską likwidować wszystkich znanych im agentów polskiego kontrwywiadu  (Anatolij Taras, Anatomia nienawiści, Russko-polskie konflikty w XVIII-XX ww., s.635).
    Przerzucani agenci mieli za zadanie organizować powstańcze i partyzanckie oddziały złożone z miejscowych komunistów. Po 17 września 1939 r. takie oddziały powstały w 8 powiatach "Zachodniej Białorusi": Brześć, Wilejka, Wołkowysk, Grodno, Kobryń, Pińsk, Prużana, Drohiczyn i wielu powiatach położonych w strefie odpowiedzialności zachodnio-ukraińskich komunistów (szczególnie powiaty Kowel i Łuck)
    Poprzez agitację zachęcano ludność do rozrachunków za przeszłość i do likwidacji "wrogów klasowych" i grabieży ich mienia. Dlatego po rozpoczęciu inwazji Armii Czerwonej rozlały się one poKresach tak powszechnie i tak okrutnie.
     Wojska sowieckie nie ukróciły tych "samorzutnych", a w rzeczywistości starannie przygotowanych działań. Przeciwnie do rozpraw zachęcały rozkazy dowódców frontów Białoruskiego i Ukraińskiego. Agitowano żołnierzy A Czerwonej oraz wyzwalaną ludność, aby podjęli walkę z polskimi panami. Rozniecano klasową i narodową nienawiść.
    W rozkazie 005 z 16 września 1939 Rady Wojennej Frontu Białoruskiego:
"Polscy obszarnicy i kapitaliści ujarzmili lud pracujący (...) Zachodniej Ukrainy. Z pomocą białego terroru, sądów polowych i karnych ekspedycji tłumią oni ruch rewolucyjny, stosują ucisk narodowy i wyzysk, szerzą ruinę i spustoszenie. (...) Polscy obszarnicy i kapitaliści, zdławiwszy ruch rewolucyjny robotników i chłopów podbili (...) Zachodnią Ukrainę; pozbawili te narody ich Ojczyzny Radzieckiej i zakuli je w łańcuchy niewoli i ucisku. Teraz władcy pańskiej Polski wepchnęli naszych braci (...) ukraińskich w tryby wojny imperialistycznej. (...) Na Zachodniej Ukrainie szerzy się ruch rewolucyjny. Zaczęły się wystąpienia i powstania chłopów białoruskich i ukraińskich w Polsce. Klasa robotnicza i chłopstwo jednoczą siły, żeby skręcić kark swoim krwawym ciemiężcom" (Katyń. Dokumenty zbrodni)
   Polskich "panów" zmiatał w ten sposób "gniew ludu". Antypolskie akcje miały stanowić świadectwo powszechnego poparcia "ludzi pracy" dla wkraczających "wyzwolicieli" - Armii Czerwonej, której "rewolucyjnym obowiązkiem jest udzielenie bezzwłocznej pomocy i wsparcie naszym braciom Białorusinom i Ukraińcom, że by zapobiec ich zrujnowaniu i ocalić przed zagładą(...)"
/Rozkaz nr 005 Rady Wojennej Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej z 16 IX 1939 Smoleńsk , w: "Katyń. Dokumenty zbrodni", t. 1 "Jeńcy nie wypowiedzianej wojny sierpień 1939-marzec 1940", Warszawa 1995, dok. 4, s. 70-71/
   
Rzeź Kresów wschodnich we wrześniu'39
   
    "Nadszedł czas wyzwolenia bratnich narodów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy od ucisku polskich obszarników i kapitalistów. Już od 20 lat policyjny but piłsudczyków bezkarnie depcze rodzinne ziemie braci Białorusinów i Ukraińców. Ziemie te nigdy nie należały do Polaków. Te rdzenne ziemie białoruskie i ukraińskie zagarnęli polscy generałowie i obszarnicy w te dni, gdy republika sowiecka, broniąca się przez licznymi siłami kontrrewolucji, była jeszcze niedostatecznie silna (...) Skierowali oni karabiny maszynowe i działa przeciw powstańcom. Ale nic nie jest w stanie ugasić gniewu narodów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Poprzez huk dział słyszymy wezwanie narodu białoruskiego Na pomoc! Na pomoc, towarzysze! My nie mamy już sił, by znosić ucisk obszarników i generałów"
/"Agresja sowiecka na Polskę w świetle dokumentów 17 września 1939" t. 3: "Działania wojsk Frontu białoruskiego" Warszawa 1995, dok.107, s. 356/

    Efekty tej antypolskiej i klasowej nienawiści propagandy oraz przyzwolenie na przejaw najgorszych nawet żądz skutkowały na przykład takimi zbrodniami:
    Ojca Antoniego Tomczyka ("Abyśmy mogli wybaczyć") wraz z innymi osadnikami zamordowała na Grodzieńszczyźnie grupa podległa miejscowemu rewkomowi (komitet rewolucyjny -przyp. autor). Takich ofiar były tysiące.
     "Na własne oczy widziałem całe szeregi trupów leżących wzdłuż szosy Włodawa - Kowel. Dopiero po 3 dniach takiej rzezi Armia Czerwona nakazała oddać broń [...]
Po wkroczeniu Armii Czerwonej przez 3 dni władze sowieckie zezwoliły miejscowym komunistom pomścić się na polskiej ludności.
   "Wokół nas były jaczejki kommunistyczne. Okolicznych sąsiadów ziemian pomordowano w okrutny sposób: wrzucano do dołu z niegaszonym wapnem, ciągnięto koniem na postronku przez 20 kilometrów, katowano na śmierć na oczach żony i dzieci itp. [...] Nas zamknięto w areszcie domowym. Przyjechał jakiś obcy. Mówiono o nim Emiljan. Zgromadził na podwórku fornali z rodzinami. Namawiał, aby nas zabić. Słychać było jego slowa: "Dieti toże, sztob pakalenia nie było!" Ale nasi fornali i ludzie ze wsi nas bronili, szczególnie jeden, który był kimś ważniejszym w komunistycznej jaczejce. [...] Ten, który nas bronił, przyszedł do nas i uspokajał Mamę, mówić, że jutro będzie spokojniej. Aby te trzy dni.” (ze wspomnień córki zamordowanego w 1940 r. w Katyniu ppor. rez. Piotra Krachelskiego, właściciela majątku Ułasowszczyzna koło Różanej, powiat Wołkowysk. Jego brata, rtm. kawalerii Stanisława Krachelskiego zamordowano w 1940 roku w Charkowie. 
/Pisane miłością. Losy wdów katyńskich, t.II, s.287-288/

    "Tegoż wieczoru (18 września), po konfiskacie broni, jak został ów akt grabieży nazwany, w okolicy słychać było nieustanne wystrzały. Strzelano w lesie do obrabowanych uciekinierów cywilnych, policjantów i własnych sołtysów. Wójtowi i nauczycielowi wyprosiły życie wioskowe kobiety, z którymi obaj lubili żartować. Morderstwa miały na celu zdobycie szacunku i posłuchu dla nowo powstałej władzy, a mając zapewnioną bezkarność, dawały mordercom chwilowe zadowolenie nasyconej zemsty za błahe lub urojone winy ich ofiar. Znikoma garstka komunistów i i złodziei leśnych wraz z kilkoma malkontentami wioskowymi momentalnie opanowała władzę.

    Podziemienie koło Kobrynia stały się pierwszym, przedwczesnym Katyniem -czytaj: Podziemienie-bialoruski-katyn;
    innym małym Katyniem stały się Mokrany na Polesiu, gdzie kilkudziesięciu jeńców - oficerów i podoficerów Marynarki z Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej (tzw. pińskiej) za zgodą oficerów Armii Czerwonej zamordowała bojówka komunistyczna Artiemija Sadza.
     Zbrojna grupa białoruska ze wsi Kurpiki podległa rewkom Obuchowo zamordowała 22 i 23 września 18 polskich osadników ze wsi Lerypol i Budowla (powiat Grodno). Jednak ich rodziny uratowały się ukryte przez białoruskich sąsiadów we wsi Sawalówka.
    W m.Indura koło Grodna w nocy z 23 na 24 września miejscowa milicja kierowana przez oficera NKWD zamordowała po długich torturach 16 Polaków: urzędników, policjantów, osadników i ziemian. Ocalała tylko 1 osoba, której kula utkwiła w podniebieniu. (Marek Wierzbicki „Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim”).

     Po bitwie pod Wytycznem 1 października 1939 r. kilkudziesięciu rannych polskich żołnierzy KOP dowództwo sowieckiej 45. dywizji piechoty bezdusznie skazało na śmierć przez wykrwawienie, przez dobę nie dopuszczając do nich żadnej pomocy. Naoczny świadek, wójt gm. Urszulin Józef Klauda był jednym z tych, którzy chowali polskich żołnierzy po bitwie:
     "Po boju bolszewicy kazali ludnośi zebrać z pól poległych i rannych i pozwozić na plac przed Domem Ludowym. Rannych polecili wnieść do Domu Ludowego, gdzie zamknęli ich na klucz, nie udzielając żadnej pomocy lekarskiej. Dopiero w poniedziałem 2.10.39 zjechała z Włodawy sowiecka kolumna sanitarna, niby w celu udzielenie pomocy lekarskiej rannym. Oczywiście wszyscy ranni zmarli z upływu krwi. Poległych i zmarłych z ran żołnierzy polskich obdarto z mundurów, a dokumenty spalono. Umundurowaniem podzielili się Sowieci." (J.Klauda "Gdy zamilkły strzały", "Ład" 1989 nr 40)
    Największą i najbardziej znaną zbrodnią wojenną podczas sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 r. było rozstrzelanie w Grodnie 300 polskich obrońców po zdobyciu miasta (w ciężkich bojach ulicznych, które kosztowały Armię Czerwoną spore straty w zabitych i tankach, do których radzieccy czołgiści mieli przywiązywać polskich harcerzy jako żywe tarcze - patrz Tadeusz Jasiński). Sowieci rozstrzelali 300 Polaków, w tym wielu cywilów, harcerzy i gimnazjalistów. Mordów dokonywano głównie na Psiej Górce i „Krzyżówce”, gdzie między innymi zabito około 20 uczniów broniących Domu Strzelca. Koło Poniemunia rozstrzelano podchorążych, prawdopodobnie z 77 pułku piechoty w Lidzie.

    "W relacjach powtarza się wersja o trzech dniach "swobody" dla tego rodzaju rozpraw, darowanych przez Sowietów wszystkim "powkrzywdzonym". Należy podkreślić fakt, że wielu Białorusinów - nie mamy danych dotyczących Ukraińców - odmawiało udziału w zabójstwach Polaków, a także starało się ich chronić. (Andrzej Przewoźnik, "Katyń. Zbrodnia - Prawda - Pamięć").
    Jednak właśnie skomunizowani chłopi białoruscy pojmali przedzierającego się z Twierdzy Brzeskiej jej ostatniego bohaterskiego obrońcę kapitana Wacława Radziszewskiego, który do 26 września bronił się przed Niemcami, a od 22.IX przed Armią Czerwoną z grupką obrońców w V Forcie (zwanym Sikorskiego). Polski Leonidas został zamordowany w Katyniu. ("koło Kobrynia pojmany przez skomunizowanych białoruskich chłopów i dotkliwie pobity, został wydany NKWD w Brześciu." A. Przewoźnik "Ostatni obrońca Twierdzy Brześć" rp.pl/artykul/459139)

   Podczas fali napadów różnych grup po wkroczenie Armii Czerwonej na ziemie II RP we wrześniu 1939 roku miało zginąć - wg niepełnych danych - do dziesięciu tysięcy Polaków. (Marek Wierzbicki „Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim”).

Rzeź Kresów wschodnich we wrześniu'39
Spotkanie we Lwowie około 22 września 1939

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura