Witek Witek
1753
BLOG

Rzeź Wołyńska - tło strategiczne i doraźne skutki

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Kto zapoznał się z poprzednimi rozdziałami niniejszego cyklu, ten już wie KTO, JAK i W JAKIM CELU zainicjował i zdecydował o nadaniu Rzezi Wołynia i Galicji (bo tak poprawnie powinniśmy nazywać masowe zbrodnie czyli ludobójstwo DLA CZYSTEK ETNICZNYCH) takiego szokującego masowym bestialstwem charakteru.
    Na początku pozwolę sobie zacytować rozsądne i ostrożne słowa ukraińskiego historyka:
„Odpowiedzieć na pytanie „kto zaczął?” jest bardzo trudno i prawie niemożliwe z powodu braków „śladów na papierze”. Nie jest wykluczone, że część tych konfliktów mogła być sprowokowana przez Niemców albo partyzantów radzieckich. Lecz zrzucanie winy na czynniki zewnętrzne, jakkolwiek kuszące, nie jest wyjaśnieniem zadawalającym i jest równoznaczne z unikaniem odpowiedzialności ze strony dowództwa wojskowo-politycznego tak ukraińskiego, jak i polskiego.
    Z drugiej strony, jeśli przyjąć dość prawdopodobną tezę, że „rzeź wołyńska” została zapoczątkowana przez UPA, pozostaje niejasność czy od samego początku przewidywała ona ogromnie krwawy charakter tej akcji.

(patrz artykuł Rzeź Wołynia - Holocaust czy przerażenie dla wypędzenia? – przyp. autor)
    Nie można zapominać, że właśnie w tym czasie ukraiński ruch nacjonalistyczny przechodził wewnętrzną ewolucję, której jednym z głównym rezultatów było podjęcie idei stworzenia wspólnego frontu narodów zniewolonych.
(patrz artykuł „Cyngiel”, który zdetonował Rzeź Wołynia” – przyp. autor)
     Jest możliwe, że UPA traktowała terror nie jako cel sam w sobie, ale raczej jako środek nacisku psychologicznego. W trudnych warunkach lata’43 wydarzenia łatwo wymknęły się spod kontroli.”
J.Hrycak „Historia Ukrainy” s. 256 (na podst. M.Prokop „50 lat UHWR” i T.A.Olszański „Konflikt polsko-ukraiński 1943-47”.  

  Jednak tak jak wielowątkowe są przyczyny tych strasznych wydarzeń, bo to przecież nie tylko sowiecka intryga, ale i nie tylko polskie przewiny do i po 1 września 1939, a przede wszystkim szaleńczy nacjonal-socjalistyczny rewolucjonizm radykalnych ukraińskich organizacji niestety częściowo poparty przez „masy”,

   tak i skutki rezania Polaków przez aktywistów OUN były różnorakie, nie tylko te główne – usunięcie polskiej ludności za linię Curzona, czyli akceptowaną przez Stalina zachodnią granicę sowiecką (czy to z GG Hansa Franka, czy z PRL pod kierownictwem „matrioszki” udającej Bolesława Bieruta, a kontrolowanej przez ) oraz zantagonizowanie narodów Polski i Ukrainy niewybaczalnym piekłem okrucieństwa i sadyzmu,
   ale te bardziej doraźne jak polaryzacja polskiej ludności Wołynia i Galicji, wzrost nastrojów prosowieckich, a więc prokomunistycznych,  a więc i poparcia dla czerwonej partyzantki, co bezpośrednio przełożyło się na jej skuteczność w wysadzaniu pociągów i innej dywersji transportowej.
      Zadziwiający i niezbyt dobrze świadczący o wojennym kierownictwie ZSRR jest fakt, że dopiero w 1943 r. dowództwo radzieckiego ruchu partyzanckiego („6 września 1942 Komitet Obrony Państwa mianował głównodowodzącym ruchu partyzanckiego marszałka Klimenta Woroszyłowa, a szefem CSzRP Pantielejmona Ponomarienkę) uświadomiło sobie znaczenie walki na liniach zaopatrzeniowych nieprzyjaciela: Warszawa-Brześć-Pińsk i Lublin-Kowel-Sarny oraz bardziej południowej Kraków-Lwów-Tarnopol. Są to, do dziś zresztą, jedyne równoleżnikowe (zachód-wschód) linie kolejowe między centralną Europą a wschodnią Ukrainą, tuż za którą toczyły się decydujące starcia II wojny światowej – bitwy o Stalingrad, Charków, Woroneż, Orzeł i Kursk.
     Wg danych sowieckich w czerwcu 1942 r. wysadzono 22 składy kolejowe, a w kwietniu następnego roku – już 116 czyli 5 razy więcej. Wg danych niemieckich w czerwcu’42 zniszczono 80 lokomotyw i 240 wagonów, a po roku odpowiednio 650 i 2250 – prawie 10 razy więcej! Podczas letnich miesięcy decydującego o losach wojny 1943 roku ilość ta zwiększyła się jeszcze kilkukrotnie.   

    Co robią tymczasem nieprzejednani wrogowie Sowietów – ukraińscy nacjonaliści?
Na konferencji OUN-B w lutym 1943 r. powstaje UPA (a właściwie Ukraińska Wyzwoleńcza Armia, bo nazwę UPA nosiły jednostki „bulbowców” Tarasa Bulby-Borowća). Jej kadrę stanowiły ukraińskie bataliony ochronne (również linie kolejowe) Gruppenfuehrera von dem Bacha. Jeden z dowódców - Pobihuszczyj w marcu 1943 organizuje SS Galizien, drugi - Szuchewycz jedzie na Wołyń, gdzie tworzy odziały UPA. Ale dowódcą tych oddziałów zostaje dopiero jesienią 1943 r. Wcześniej na Wołyniu dowodzi Kłaczkywśkij „Kłym Samur”, który tradycyjnie już „zrywa się z łańcucha" i  zamiast ganiać bolszewików po lasach i pilnować niemieckich pociągów zaczyna... mordować Bogu ducha winnych Polaków. Przy czym, mordować okrutnie - co powoduje niezadowolenie nawet wśród kierownictwa OUN:
      Na III Zjeździe we wsi Złota Swoboda (tarnopolskie) doszło do starcia między zwolennikami „Kłyma Samura” i dotychczasowego prowidnyka Łebedzia, którzy stwierdzili, że: „UPA skompromitowała się swoimi bandyckimi działaniami przeciwko polskiej ludności, tak jak OUN skompromitowała siebie współpracą z Niemcami”. Jednak „w obronie postępowania „Kłyma Samura” wypowiadali się szczególnie energicznie: Horbenko, Hadyna, Iwaniw oraz Szuchewycz.” (zeznania Myhajło Stepaniaka). Zjazd usprawiedliwił antypolskie działania i co do ich dalszego przebiegu dał wolną rękę Szuchewyczowi, który pod koniec roku 1943 został Głównym Komendantem UPA.  

   
Podsumujmy ówczesną sytuację na strategicznie (bo transportowo) arcyważnym Wołyniu: najsilniejszy etnos, Ukraińcy nie służą już Niemcom jak w poprzednim roku przy Holokauście Żydów i ochronie komunikacyjnych linii, ale zajmują się mordowaniem 300 tys. mniejszości polskiej, która obrońców, oprócz własnych słabych samoobron, znalazła w coraz liczniejszych tu sowieckich oddziałach partyzanckich. Te rzeczywiście w przerwach między wysadzaniem pociągów i innym szarpaniem niemieckiej komunikacji niekiedy ratują masakrowaną polską ludność spod noży ukraińskich rezunów. W zamian oczywiście korzystają z polskiego miejscowego wsparcia. Które wśród ukraińskiej ludności nie miałyby żadnej opory. A tak mają!

    Bo największa ponoć w Europie polska podziemna Armia Krajowa dość „umiarkowanie” reaguje na wycie szlachtowanych Wołyniaków.  Jan Rzepecki „Prezes", zastępca Komendanta Głównego AK (w PRL szanowany generał LWP) tak odpowiedział na prośby Wołyniaków o obronę lub o broń:
udostępnienie broni na Kresach roznieciłoby ogień walki do niewyobrażalnych rozmiarów, a opinia światowa uzyskałaby argument, że walka o granicę wschodnią była błędem politycznym".
(SPP t.78, poz.184, nr 146)

    Na apele wołyńskiego Delegata Rządu Banacha („Jan Linowski”) przysłania kilkunastu kompanii Armii Krajowej jej Komenda Główna zareagowała po niemal roku CIĄGŁEJ Rzezi Wołynia „pomocą” w postaci grupy oficerów i JEDNEJ kilkudziesięcioosobowej kompani ...
Za to w styczniu’44 na akcję „Burza” przywitania „sojuszniczej” Armii Czerwonej zmobilizowano 7 tysięcy dobrze uzbrojonych żołnierzy 27.dywizji AK.
W rezultacie takich decyzji i działań (a właściwie braku działań) organów Polskiego Państwa Podziemnego nastąpił w południowej części Kresów:

WZROST POPULARNOŚCI KOMUNISTYCZNEJ PARTYZANTKI WŚRÓD POLAKÓW

  Na Wołyniu jak i na całym obszarze niedawnej sowieckiej okupacji warunki dla partyzantki sowieckiej były szczególnie trudnie – zbyt świeża była pamięć o terrorze nasilającym się aż do ostatnich dni przed wyzwoleniem jakim była dla większości tamtejszej ludności ucieczka organów NKWD po napaści Hitlera 22 czerwca 1941. Jednym z pierwszych sowieckich oddziałów na Wołyniu po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej była zrzucona 20 czerwca 1942 grupa NKWD płk Dmitrija Miedwiediewa. W lutym 43 rozpoczęła podjazdowa wojna między UPA a sowieckimi partyzantami (na przełomie kwietnia zaczęli oni też napadać na polskich konspiratorów na Nowogródczyźnie – patrz rozdział IV pt. „Polsko-sowiecka wojna partyzancka na północnych Kresach 1943-45”).
    Już w 1942 Józef Sobiesiak i Robert Satanowski zaczęli tworzyć polskie oddziały partyzantki komunistycznej. W lutym’43 powstał oddział im. Kościuszki pod dowództwem Satanowskiego. Nie cieszył się popularnością – do 1 maja 1943 wstąpiło doń 43 Polaków. Dopiero po rozpoczęciu antypolskiej akcji UPA liczba Polaków w komunistycznej partyzantce zaczęła rosnąć i osiągnęła ponoć liczbę 5-7 tys . ludzi (wg G.Motyka). Niechby te dane były przesadzone, to i tak świadczy o lawinowym wzroście poparcia dla niepopularnego, a raczej pogardzanego wcześniej ruchu komunistycznego (związanego również z wielkim rozczarowaniu do organów Polskiego Państwa Podziemnego rządu londyńskiego).
15 VIII 43 powstało zgrupowanie nr 3 złożone z oddziałów: im. Kościuszki, im. Wandy Wasilewskiej, im.Tragutta i „Śmierć faszyzmowi”. Polski oddział im. Dzierżyńskiego należał do zgrupowania Iwan Szytowa, powstał z kilku samoobron pow. Kostopol).
   Do oddziałów starano przyjmować Polaków „klasowo bliskich”, a „obcych” - inteligencję i oficerów WP likwidowano. Zamordowano m.in.: porucznika Jana Rerutko ps. „Drzazga”, „cichociemnego”, dowódcę samoobrony w Antonówce i obrońcę Przebraża - „dowódca radzieckiego oddziału partyzanckiego płk. Prokopiuk (ps. „Bohun”), zaprosił por. „Drzazgę" na uroczystości z okazji 26 rocznicy Rewolucji Październikowej. „Drzazga" zaproszenie przyjął. Podczas przyjęcia oficer polityczny oddziału Prokopiuka zaproponował mu podporządkowanie się partyzantce radzieckiej. Por. „Drzazga" odmówił i w drodze powrotnej zginął wraz z towarzyszącymi mu partyzantami.” (Olgierd Kowalski „Wspomnienia. Pańska Dolina”). Inny „cichociemny” kpt. Władysław Kochański ps. „Bomba” został w grudniu zaproszony do „zaprzyjaźnionego” sowieckiego oddziału gen. Naumowa i w towarzystwie porucznika Strzemię i księdza Leona Śpiewaka ps. „Oboźnik” znalazł się szybko w Moskwie, gdzie został skazany na 25 lat GULAGu za działalność antyradziecką.
W lipcu 1943 chcąc wymusić na samoobronie Starej Huty przekształcenie się w oddział im. Feliksa Dzierżyńskiego, zabito dowódcę bazy, byłego KOP-owca, por. Leona Osieckiego.
    Sowieccy partyzanci okrutnie traktowali i ukraińskich nacjonalistów. Jeden z dowódców sowieckich oddziałów, Polak Mikołaj Kunicki wspominał w książce „Pamiętnik Muchy”: „Po wybadaniu plutonowego skazałem na karę śmierci i tortury, a resztę na karę śmierci przez powieszenie”. Sanitariuszka Fanny Solomian-Łoc przyznawała: „Ukraińcy byli moimi „królika doświadczalnymi, na których przeprowadzałam moje pierwsze operacje z zakresu małej chirurgii.”  Ofiarami partyzantki padali nie tylko pojedynczy działacze ukraińskich organizacji, ale całe wioski: 13.10.1043 w Stare Rafałowce zamordowano 60 osób, 31.10.43 spalono 3 ukraińskie wsie: Borowe, Dert i Karpiówkę – w tej ostatniej zginęło 183 chłopów. W Wielkiej Moszczanicy (rejon Mizocz) Sowieci zabili 224 osoby, tracąc 4 zabitych i 8 rannych, co świadczy, że nie było tam walki, a okrutna akcja pacyfikacji ludności cywilnej. Spadkobiercami tradycji i metod walki z wrogami radzieckich partyzantów stały się tzw. Istriebitielnyje bataliony, zresztą w części składające się z byłych „leśnych ludzi”, w tym i Polaków.
Tu muszę przypomnieć dwa akapity z cz.II tego cyklu:   
      „W międzyczasie (zima-wiosna’43 – początek Rzezi Wołynia) na ukraińskie wsie nastąpiła fala ataków niezidentyfikowanych polskich oddziałów. To znaczy ich „polskość” polegała na tym, że miały one biało-czerwone opaski na niemieckich mundurach oraz wykrzykiwały polskie komendy podczas bezlitosnego mordowania Ukraińców, w tym kobiet i dzieci. We wsi Krasnyj Sad taki "polski" oddział zamordował 19 kwietnia 1943 r. 106 mieszkańców, a całą wieś spalił (wg Petro Bojarczuk "Tragedia Krasnego Sadu"). Fakty napadów nieokreślonych polskich oddziałów wspomaganych przez partyzantkę sowiecką PRZED Rzezią Wołynia wymienia szereg historyków, m.in. Jarosław Hrycak ("Historia Ukrainy" s.255) i Andrzej Chojnowski ("Ukraina" s.157). Żaden z oddziałów podległych dowództwu AK nie przyznał się do tych akcji pacyfikacyjnych! 
  Dlatego niezwykle uderzająca jest tu informacja o trosce jaką sowieckie kierownictwo bezpieczeństwa wewnętrznego udzielało sprawom "zachodniej Ukrainy" w czasie gdy Ostfront stał pod umierającym z głodu Leningradem, na południe od Moskwy w Woroneżu i na przedkaukazkim Kubaniu (czyli 2 tys.km dalej) : 
- „Należy opracować bardziej konkretny plan... uświadamiający miejscowej (tj. ukraińskiej) ludności, że polscy panowie mogą powrócić, jeżeli na tym terytorium nadal bedą mieszkać Polacy” - taką radę na spotkaniu w dniu 8 lutego 1943 roku przedstawił major NKWD Czeprasow naczelnikowi Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego (GUGB) przy NKWD Wsiewołodowi Mierkułowowi.”
... 
     Początkowo kośćcem sowieckich oddziałów partyzanckich byli ocaleli z Zagłady Żydzi, których rodziny zostały zamordowane w dużej części przy pomocy Ukraińców kolaborujących z Niemcami w tzw. Policji Pomocniczej, ale i „prywatnie” – dla zysku i przypodobania się „szacunkiem dla prawa” niemieckim okupantom. Tych uratowanych Żydów nie trzeba było namawiać na antyukraińskie akcje pacyfikacyjne.

   Niezwykle ciekawa wydaje się w tym aspekcie prawdziwa przyczyna nadania dowódcy partyzanckiego oddziału, jakich wtedy było wiele, najwyższego odznaczenia wojskowego w hierarchii Związku Sowieckiego. Józef Sobiesiak, przedwojenny komunista, po 17.09.39 entuzjastyczny aktywista nowego ładu, dyrektor fabryki w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej . Po 22.06.41 na rozkaz GRU pozostał na terenach okupowanych przez Niemców. Po zdemaskowaniu uciekł do lasu i założył oddział partyzancki. Jako jeden z pierwszych Polaków w 1944 odznaczony był Orderem Lenina i Orderem Czerwonego Sztandaru. Od 1 września 1944 do 31 maja 1945 przebywał w elitarnej Akademii im. Frunzego w Moskwie.
- Jakież zasługi miał przed ZSRR dowódca oddziału partyzanckiego „Maks", następnie do lutego 1944 samodzielnej brygady im. Michaiła Frunzego, aby zostać uhonorowany ż dwoma najzaszczytniejszymi odznaczeniami sowieckimi?
(dla porównania gen. Jaruzelski pierwszy Order Lenina otrzymał dopiero po posłusznym przeprowadzeniu inwazji na Czechosłowację w 1968 r., a drugi po sprawnym wprowadzeniu stanu wojennego – takiej to wagi sprawy nagradzano odznaczeniem imienia Wodza Rewolucji).
   A propos Jego metod, które przekazał w testamencie swoim następcom:
Zapiska Lenina Sklianskiego, listopad 1920
„… Wspaniały plan! Kończcie go razem z Dzierżyńskim. Jako „zieloni” (niezależni partyzanci chłopscy – przyp. W.) przejdziemy 10-20 wiorst i powywieszamy kułaków, popów i obszarników. Premia 100 000 rubli za powieszonego. Podpis Lenin
(RGASPI, fond 2, d.380)
Oryginał:
ЗАПИСКА Э.М.СКЛЯНСКОМУ ноябрь 1920 г.
...прекрасный план! Доканчивайте его вместе с Дзержинским. Под видом «зеленых2 (мы потом на них и свалим) пройдем на 10-20 верст и перевешаем кулаков, попов, помещиков. Премия: 100 000 р[ублей] за повешенного.
РГАСПИ Фонд 2, д. 380 — автограф

Poprzednie odcinki cyklu Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej - cz.1
Największa tajemnica Rzezi Wołyńskiej - cz.2
Khatyn - zbrodnia "niemieckich faszystów

Polsko-sowiecka wojna partyzancka na północnych Kresach 1943-45 
„Cyngiel”, który zdetonował Rzeź Wołynia 
Rzeź Wołynia - Holocaust czy przerażenie dla wypędzenia?

depesza z 23 marca 1944 r., którą otrzymał komendant AK gen. Tadeusz Komorowski „Bór"
...zawiadamiała o rozbrojeniu drobniejszych naszych oddziałów, kiedy się ujawniły, w Łużowej, Przebrażu, Rożyszczach, Antonówce i w Zaturcach.
15 marca w Przebrażu rozstrzelano dowódcę miejscowej placówki, żołnierzy rozbrojono i częściowo aresztowano.
W Rożyszczach rozstrzelano dowódcę i trzech żołnierzy, kilku innych powieszono, a około 20 aresztowano i wywieziono. [...] 6 kwietnia dostałem depeszę, że bolszewicy na całym terenie Wołynia, od granicy do Styru i Stochodu, natychmiast po zajęciu każdej miejscowości przeprowadzają pobór mężczyzn od lat 17 do 35

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura