Witek Witek
208
BLOG

Córka zamordowanego w Katyniu nauczyła mnie kochać rosyjską kult

Witek Witek Polityka Obserwuj notkę 27

   Poprzedni post pt. „Rosjanie nie są winni zbrodni katyńskiej – tylko sami o tym nie wiedzą” wywołał falę nieprzyjemnych, często obrażających autora komentarzy. Nawet zazwyczaj przychylny mi Elear, którego opinię dla jej fachowości i wyważenia bardzo szanuję, nie zostawił na nim przysłowiowej suchej nitki.
   Dla zachowania wiarygodności, nawet przed samym sobą, zwróciłem się o opinię do osoby której szeroko rozumiana zbrodnia 17 września 1939 i jej skutki czyli Katyń oraz wywózki dotknęły spośród osób mi znajomych najbardziej – do mojej najlepszej Cioci Mirki. Jej ojciec komendant posterunku w Małyńsku (województwo wołyńskie, powiat Kostopol) został niedługo po 17.IX aresztowany i zgładzony wiosną 1940 w Ostaszkowie. Mimo to, ale właśnie z powodu Ojca pół roku później zimową porą ona wraz z matką, bratem i starszą 7-letnią siostrą została wywiezione na „nieludzką ziemię” – na straszliwie mroźne stepy Kazachskiej Republiki Socjalistycznej. Co wycierpiała tam trudno opisać – kilkutygodniowa podróż w bydlęcym wagonie w nieznane, głód, zimno, wszy, choroby, dziecięca tęsknota za Tatusiem, za domem rodzinnym i Polską. Kto pamięta film „Wszystko co najważniejsze” z 1992 roku olosach rodziny Wattów, może w przybliżeniu spróbować wyobrazić sobie tą katorgę.
    Po tych wszystkich przeżyciach nigdy nie żywiła ona nienawiści do Rosjan jako sprawców jej nieszczęść i niedoli. Przeciwnie całe życie z sympatią wyrażała się o prostym rosyjskim narodzie jako szczerym i gościnnym, gotowym „zdjąć koszulę z pleców i oddać ją gościowi oraz podzielić się ostatnim kawałkiem chleba” i o pięknej rosyjskiej kulturze: literaturze, muzyce, śpiewnym językiem. Włada nim znakomicie do dziś i to, że ja znam go tak dobrze jest też Jej zasługą.
    W czasach mej burzliwej, radykalnej młodości stanu wojennego („Filaretów następcy, Filomatów epigoni”) kiedy nienawidziliśmy wszystkiego co pochodziło ze wschodu, co socjalistyczne, gdy cieszyliśmy się z każdej porażki ‘sbornej’ CCCP (np. z Belgią na Mundialu w Meksyku, z Brazylią w Hiszpanii ), a naukę ‘ruskiego’ traktowaliśmy jako jeden z objawów politycznej podległości, moja najlepsza Ciocia starała się mi wytłumaczyć, że prości obywatele ZSRR są jeszcze bardziej uciskiwani przez ten nieludzki system niż my, nie mają prawa do wyboru rzetelnej informacji (‘kołhoźniki’ przy naszym nagminnym mimo zagłuszania słuchaniu RWE), boją się nawet nieprawomyślnie pomyśleć, a gdy już odważą się na jakieś nielegalne, antysocjalistyczne działanie, to trafiają nieuchronnie do szpitali psychiatrycznych. Nawet służąc jako narzędzia systemu są do tego najczęściej zmuszani. Wskazywała, że nie ludzie, a nieludzki system jest przyczyną tego zła. Pokazywała mi na przykładach poezji Puszkina, Lermontowa, Bunina piękno rosyjskiej kultury, zwłaszcza literatury. Później się przekonałem, że i rosyjski teatr miał dużo do zaprezentowania, np. „Hamleta” w wykonaniu Włodzimierza Wysockiego, „Dni Turbinów”, Teatr na Tagance i in.
   Na pewno na Jej stosunek do Rosjan wpłynął fakt, że gdy przy 40 stopniowym mrozie wyrzucono Ją z rodziną (niepełną) i innymi Polakami z pociągu na kazachski step, to zesłani kilka lat wcześniej (prawdopodobnie w latach 30-tych) obywatele „kraju przodującego ustroju, gdzie tak wolno oddycha człowiek”: Rosjanie, Polacy, Ukraińcy przygarnęli ich do swych nędznych, ale umożliwiających przeżycie schronień i dzielili się z nimi mizernymi zapasami, ratując im życie. Postać z filmu „Wszystko co najwazniejsze” zesłanej z Leningradu inteligentnej Rosjanki, która pomaga małemu Olkowi i jego mamie ofiarywując leki i jedzenie, na pewno ma liczne prawdziwe pierwowzory, nie została wymyślona na potrzeby filmu.
Gdy na początku lat 90-tych przyjeżdżali do mnie znajomi młodzi Rosjanie, moja ciocia bardzo gościnnie ich przyjmowała, zadziwiając ich znajomością języka i obyczajów. Pamiętam jak pięknie potrafiła za stołem zaśpiewać rosyjskie ludowe pieśni, jak przyznawali przyjaciele Moskale, lepiej od nich.
   Gwoli sprawiedliwości muszę przyznać, iż bohaterka tego textu zgodziła się z przewodnią myślą poprzedniego postu, że Rosjanie nie mogą odpowiadać za stalinowskie zbrodnie, bo przecież padli ofiarą wielokrotnie cięższych hekatomb z tej samej krwawej ręki, natomiast zaprotestowała przeciw zbyt daleko Jej zdaniem idącej mojej argumentacji i wyidealizowanej ocenie samych Rosjan. Być może bierze się to z jej doświadczeń życiowych, ponieważ spotykała Ona różnych Rosjan, zarówno lepszych i tych najgorszych. Ja natomiast miałem szczęście spotkać na swej drodze zazwyczaj dobrych ludzi (jak Ha Nocri:) : mądrzejszych i prymitywniejszych, higienicznych i brudasów, nawet milicjantów i wojskowych, ale ogólnie mam pozytywne wrażenia; (jak w dowcipie z Feliksem Dzierżynskim -notabene syn Czarzastego ma tak na imię pewnie na cześć założyciela CzeKa- to 'dobry człowiek, bo matem obrzucił:"paszoł na ch..", a mógł rozstrzelać!'). Może dlatego, że docieram zazwyczaj nie dalej niż do Pitera, a to stolica rosyjskiej inteligencji (lub tego co z niej zostało?) i mam po prostu szczęście.

   Swoje wrażenia z rosyjskich dróg opisałem w poście  "Cała (prawie) Rosja jeździ w pasach"   z 12.02 br. :    

Kończę ten text słuchając "Panoramy" P.Czajkowskiego. Przepiękne! Ale w jakim filmie ja to słyszałem?

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka