A nie lepiej z niepotrzebnymi ograniczeniami prędkości?
Bardzo dziwnie obserwować świeżo zawiązaną opozycję antyfotoradarową Lisa, GW i innych przedstawicieli tzw. salonu, zaciekle atakującą ministra Nowaka za konsekwentną postawę w sprawie starych i nowych mierników prędkości.
Nie cierpię fotoradarów, ani nie jestem zwolennikiem ministra Nowaka, jak całej jego partii, która przypomina mi…, nieważne.
Ale atakowanie samych fotoradarów, jako przyrządów udowadniających przestrzeganie i naruszanie ustanowionego legalnie i niepodlegle PRAWA wydaje mi się tyleż idiotyczne, co anarchistyczno ANTYPAŃSTWOWE i antyludzkie.
Przecież ograniczenia prędkości ustanowione są dla bezpieczeństwa użytkowników ruchu i pieszych. Ich nieprzestrzeganie jest zagrożeniem dla zdrowia, a nawet życia każdego z nas. Żeby nie wspomnieć o wspólnym komforcie podróżowania, które po wypadku zostaje zakłócony.
A tu nadredaktor Lis i jemu podobni mają za złe SWOJEMU państwu, że wymusza ono respektowanie swoich zarządzeń, powtórzę, które służą bezpieczeństwu i komfortowi obywateli.
Problem jest w logiczności i utylitarności tych ograniczeń.
Gdzie można jechać szybciej niż zwyczajowe miejskie 50 km/h, powinno być dozwolone 60 czy 70 km/h. Dobrym przykładem jest odcinek przechodzącej przez Wejherowo „szóstki” (DK nr 6), nowoczesnej dwupasmowej szosy. Kilka lat temu było tam zwyczajowe miejskie ograniczenie 50 km/h i był komendant policji, który „cisnął" swoich podwładnych za niewypełnienie planu wypisanych mandatów, co owocowało nocnym polowaniem na tranzytowych kierowców na wyjazdach z miasta przez ukrytych za krzakami „chłopców-radarów”. Teraz, od dwóch lat jest na całym wejherowskim odcinku „szóstki” dozwolone 70 km/h (czyli z tolerancją 10 km/h) można jechać legalnie prawie 80 km/h. Wypadków przez to nie przybyło. Przejeżdża się przez Wejherowo komfortowo i bezpiecznie. Znaczy można.
Usytuowanie fotoradarów jest kolejnym istotnym zagadnieniem. Nie powinny być umieszczane, zapiszmy to w przepisach: NIE MOGĄ BYĆ UMIESZCZANE pod koniec obszaru zabudowanego i w miejscach tzw. „pułapkowych”, chyba, że są te miejsca (z uwagi na swoje niebezpieczeństwo) oznaczone potrójnymi znakami, zarówno na poboczu, jak na jezdni (nie tylko namalowany symbol ograniczenia prędkości, ale i jakieś chropowatości asfaltu, tak jak „budzące” linie ciągłe na autostradach.
Ja, jako kierowca (dalekobieżny, z wielką ilością przejeżdżanych rocznie kilometrów) optowałbym za równowagą w ilości czynnych fotoradarów i patroli policji na drogach. Te pierwsze roboty nie zatrzymają niebezpiecznych, pijanych kierowców w czasie gdy są oni potencjalnymi zabójcami, a jedynie wyślą im karę. Post faktum. Za późno.
Natomiast „chłopcy-radarowcy” czy tajniacy z video-rejestratorami mają taki obowiązek. Dodatkowo nie są tak bezduszni jak maszyna, można z nimi wyprosić, wybłagać „mniejszy wymiar kary”, a zmęczony wielogodzinną trasą kierowca może ożywić się taką rozmową znacznie lepiej niż #### (tu miejsce na wykupienie reklamy ;) = dawką energetyzującego napoju, a nawet dowiedzieć się o nowych zmianach w przepisach, taryfikatorze, kolejnych miejscach pomiaru prędkości, itd. W małych miejscowościach można odnaleźć nawet starych, wspólnych znajomych, niczym na #### (miejsce na wykupienie reklamy ;) = popularnym portalu społecznościowym.
Szanujmy ustanowione prawo, dbajmy aby było ono logiczne i sprawiedliwe. Wiem, że z tym akurat u nas jest najtrudniej. Łatwiej nie przestrzegać i łamać przepisy. Tylko dokąd to nas prowadzi? Bliżej niemieckiego (zachodnioeuropejskiego) ładu czy ruskiego bardaku?
Jutro, 22 stycznia zapraszam na odkrywczą napewno dla niektórych notkę rocznicową o Powstaniu 1863-64.