Witek Witek
445
BLOG

Stalinobusy - rosyjskie (czy sowieckie ?) narodowe IPO

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
Aby polskich czytelników nie bulwersowały doprawdy szokujące wiadomości z Rosji o świętowaniu (przez niektórych) Dnia Zwycięstwa nad hitleryzmem z wizerunkami Stalina m.in. na autobusach miejskich („Na ulice Moskwy i innych miast Rosji wyjadą "stalinobusy"  - „Inicjatorzy chcą, aby "stalinobusy" zaczęły kursować od 6 maja w ponad 40 miastach, w tym Moskwie, Wołgogradzie (d. Stalingradzie), Władywostoku, Niżnym Nowogrodzie, Jekaterynburgu, Kazaniu, Kaliningradzie, Irkucku, Nowosybirsku i Petersburgu. Liczą też na to, że pojazdy komunikacji miejskiej z portretami Stalina pojawiają się również na ulicach Kijowa, Sewastopola, Mińska, Tallinna i Rygi.”) chcę przedstawić tłumaczenie artykułu Andrieja Koliesnikowa z rosyjskiej „Nowej Gazety”. Wbrew pozorom nie jest to głos wołającego na (czerwonej) pustyni, ale znaczącej części społeczeństwa Rosji, która w końcu podnosi głowę i zabiera głos:
     „Tak jak w milionach przedstawicieli mongolskich narodów siedzi gen Czingis-chana, tak z naszej genowo-kulturalnej pamięci nie można wywietrzyć Stalina. Wszystko o nim już powiedziano, wszystkie książki zostały napisane, ale ogłupiała publika jeździ sobie na łyżwach na Placu Czerwonym 20 metrów od zabalsamowanej mumii (Lenina – przyp.tłum.) i prochu wodzów zamurowanych w Kremlowskiej Ścianie (m.in. Stalina), a inicjatywni młodzi (co charakterystyczne!) ludzie zamierzają puścić w ruch na Dzień Zwycięstwa „stalinobusy” – autobusy z portretami tyrana.
    W rzeczy samej to takie „narodowe IPO” : Stalina wystawiają na sprzedaż, obywatele wnoszą pieniądze i na ich sumy przeprowadza się akcję w stylu : „po ulicach słonia prowadzali”, to jest z Józefem Wassarionowiczem autobusy jeździły.
   Dlaczego to w ogóle możliwe – i prawnie i politycznie i etycznie? Do tej pory u nas nie określono granicy dopuszczalnego. Staliniści-neofici krzyczą : nas pozbawiają się historii! Antystaliniści zwykle walczą ze spadkobiercami Stalina, uważając za takiego, np. Putina.
Ale przecież nikt nikogo nie pozbawia historii. Przeciwnie, antystalinowskie środowisko próbuje zwrócić narodowi jego historię, jak zwracał ją „Archipelag GUŁAG” Aleksandra Sołżenicyna lub popularyzacja archiwalnych dokumentów o Katyniu. A szczycić się Stalinem – to już bardzo prywatna sprawa, jak religia, każdy reaguje po swojemu. W tym i problem, że Stalin, mimo formalizacji procesów rehabilitacji ofiar represji rozpoczętej w latach 50-tych, prawnie nie jest przyrównywany do swojego visa-vi - Hitlera.
    Banalne, ale wymagające wspomnienia w tym kontekście : spróbujcie puścić w ruch po Berlinie miejski autobus linii nr 100 na przykład, od Kurfuerstendamm do Bramy Brandenburskiej udekorowany portretami Hitlera. To prawnie niedozwolone. To politycznie niemożliwe. To moralnie niedopuszczalne. A u nas „stalinobus” jest prawnie dozwolony, politycznie akceptowalny i moralnie dopuszczalny.
      W Berlinie koło przystanku autobusowego można przeczytać – ku przestrodze potomnym – że tu, w tym miejscu było biuro Adolfa Reichmanna, urzędnika Gestapo, odpowiedzialnego za ostateczne rozwiązanie problemu żydowskiego. Aby potomni pamiętali. Aby wzdrygali się z obrzydzenie. Oto jest oddawanie narodowi historii.
    U nas na podobnych budynkach Łubianki (siedziby CzK, GPU, NKWD i KGB – tłum.) nie znajdzie się tabliczek z informacjami odsyłającymi do krwawych wydarzeń, zresztą, z punktu widzenia wieczności, nie tak bardzo dawnych. Kulturalno-historyczna polityka to taka gdy państwo nie zalecało być dumnym z pewnych faktów swojej historii i wstydzić się innych. Choćby dla tego , aby się te inne nie powtórzyły. I taka polityka powinna być oficjalną, bo inaczej naród będzie dalej dumny z „porządku” za Stalina i powątpiewać, że polskich oficerów w Katyniu rozstrzelał NKWD.
    To powinno było stać się cicho, bez hucznych zapowiedzi i uroczystości z wartą honorową i strzałami na wiwat, przedmiotem pracy prezydenckiej komisji do spraw przeciwdziałania próbom falsyfikacji historii na szkodę interesów Rosji. Ale ta komisja została powołana do całkowicie przeciwnych zadań – rehabilitacji ciemnych kart historii. To przyznanie tego, że znajdujemy się w tym samym miejscu, jak w czasach Breżniewa, kiedy i Stalina chwalono ostrożnie, ale i krytykować nie pozwalano.
    Surowo mówiąc, w tym sensie jesteśmy narodem bez historii. Po prosto boimy się postawić w niej kropkę i tym samym wycisnąć z siebie towarzysza Stalina.”
 Andriej Koliesnikow
Tłumaczenie (i pogrubienia) - ja.
 
 
  „Народное IPO Сталина”
Как в миллионах представителей тюркоязычных народов сидит ген Чингисхана, так и из нашей генно-культурной памяти никак не выветрится Сталин. Все слова о нем уже сказаны, все книги написаны, но огламуренная публика катается на коньках по Красной площади в 20 метрах от забальзамированной мумии и праха вождей, замурованных в Кремлевской стене, а инициативные молодые (что характерно) люди в рамках инициативы «снизу» собираются запускать к Дню Победы «сталинобусы» — автобусы с изображением тирана. По сути дела — это этакое «народное IPO»: Сталина выставляют на продажу, граждане вносят деньги, и на вырученные суммы осуществляется акция в жанре «по улицам слона водили», то есть автобусы с Иосифом Виссарионовичем возили.
Почему такое в принципе возможно — и юридически, и политически, и этически?
До сих пор у нас не определена граница допустимого. Сталинисты-неофиты кричат: нас лишают истории! Антисталинисты обычно до кучи еще борются с наследниками Сталина, считая таковым, например, Путина. Но никто никого не лишает истории. Наоборот, антисталинистская линия пытается вернуть нации историю, как возвращал ее «Архипелаг ГУЛАГ» Солженицына или обнародование архивных материалов по Катыни. А гордиться Сталиным — это уж глубоко личное дело, как религия: каждый сходит с ума по-своему.
В том-то и дело, что Сталин, несмотря на формализованный еще в 1950-х годах процесс реабилитации жертв репрессий, юридически не приравнивается, например, к его визави Гитлеру. Банальное, но требующее упоминания в контексте разговора: попробуйте пустить по Берлину, например, 100-й автобус, идущий от Курфюрстендамм к Бранденбургским воротам, с изображением на нем Гитлера. Это юридически недопустимо. Это политически недопустимо. Это морально недопустимо. А у нас «сталинобус» юридически допустим, политически допустим, морально допустим.
В Берлине вы можете прочитать на стенде около автобусной остановки — в назидание потомкам — что, мол, вот здесь, на этом месте, был офис Адольфа Эйхмана, бюрократа из соответствующего подразделения гестапо, отвечавшего за окончательное решение еврейского вопроса. Чтобы помнили. Чтобы содрогались. Это и есть возвращение истории.
У нас, к сожалению, на соответствующих лубянских зданиях вы не найдете табличек с информацией, отсылающей к кровавым событиям, причем, с точки зрения вечности, не таким уж давним. Культурно-историческая политика — это когда государство предлагает гордиться одними фактами своей истории и стыдиться других. Ровно для того, чтобы они не повторились. И эта политика должна быть официальной: иначе нация будет продолжать гордиться «порядком» при Сталине и сомневаться в том, что польских офицеров в Катыни расстрелял НКВД.
Это могло бы стать предметом работы тихо, без пышных проводов с почетным караулом и выстрелами в воздух, скончавшейся президентской Комиссии по противодействию попыткам фальсификации истории в ущерб интересам России. Но комиссия-то была «заточена» под прямо противоположные задачи — реабилитацию темных страниц истории. Это признак того, что мы все находимся в той же точке, что и во времена Брежнева, когда и хвалили Сталина не сильно, но и ругать особо не разрешали.
Строго говоря, в этом смысле мы — нация без истории. Просто боимся поставить в ней точку и тем самым выдавить окончательно из себя товарища Сталина.
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura