Witek Witek
3226
BLOG

Śmierć Admirała i Polacy - Jego najwierniejsi sojusznicy

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

 „Siódmego lutego”

Jak każdego roku siódmego dnia miesiąca lutego 

Sama ze swoją uporczywą pamięcią,

Znowu swoje myśli odnoszę do Niego

Ci co Go znali – dawno tu nie mogą być,

A ci co są – zapomnieli, żeby żyć.

I ta najcięższa dla mnie data –

To dla nich dzień jak co dzień –

 - Przeszedł i odszedł

Jak przechodzień…

(Anna W. Timiriowa* ,1969 r.)                                                                    

    Aleksander W. Kołczak jest postacią dosyć wieloznacznie ocenianą przez Rosjan. Polarny odkrywca i ratownik, autor prac naukowych o strukturze lodu i współkonstruktor lodołamacza, bohater wojny japońskiej 1904-5, w czasie I wojny światowej dowódca floty na Morzu Bałtyckim, a od 1916 szef całej Floty Czarnomorskiej Imperium Rosyjskiego. Po wybuchu wojny domowej w 1917 r. staje na czele antybolszewickiego rządu na Syberii (11/1918) i podczas pełnienia funkcji Najwyższego Praworządcy Rosji [= Верховный Правитель России] wydaje wiele kontrowersyjnych decyzji. Pod koniec 1919 roku jego państwo militarnie od strony wroga zewnętrznego (Armia Czerwona) i i politycznie od wroga wewnętrznego (sprzymierzone z komunistami lewackie ugrupowania) pada w ciągu kilku tygodni jak domek z kart.

   Projekcja historyczna postaci admirała Kołczaka w Rosji (sowieckiej) przypomina trochę zmienne losy stosunku polskiej komunistycznej propagandy do Józefa Piłsudskiego. Zaraz po zdobyciu władzy komuniści wieszali na nim wszelkie możliwe epitety od zdrajcy, przez bandytę, masowego mordercę, faszystę, po złodzieja, bigamistę i narkomana. Wraz z nastaniem tzw. odwilży politycznej radykalnie przestano o nim (o nich mówić), postanowiono obie postacie skazać na zapomnienie. Można było mówić jedynie źle, ale najlepiej w ogóle. Dopiero podczas odzyskiwaniu przez nasze narody wolności, rozpoczęto wiele o tych memorialnych „banitach” mówić, pisać, upamiętniać miejsca z nimi związane. Oczywiście kult Piłsudskiego w Polsce z oczywistych względów jest nieporównywalny do pamięci o admirale Kołczaku w Rosji, ale jakieś analogie można między tymi postaciami znaleźć.

  15.01.1920 w syberyjskim Irkucku dowództwo Czechosłowackiego Korpusu na czele z gen. Janem Syrovy'm, w porozumieniu z przedstawicielem Ententy francuskim generałem Janin Maurice, zdradziecko aresztowało i wydało admirała Kołczaka rewolucyjnemu lewacko-komunistycznemu Politycznemu Centrum, które właśnie obaliło lojalnego admirałowi gubernatora. Po 6 dniach pełnia władzy przeszła w ręce bolszewików i Czeka.

Dalej – wiadomo:7 lutego 1920 r. o świcie po 2 tygodniach przesłuchań, bez sądu i wyroku Aleksander Wasiljewicz Kołczak i premier jego rządu Wiktor N. Piepieliajew zostali zamordowani, a jakże -  czekistowskim strzałem w tył głowy, a ich ciała wrzucono do przerębla rzeki Uszakowka, dopływu potężnej Angary.



     Taaak, historia to taka dama, która nie cierpi trybu przypuszczającego. Ale mnie zawsze nęci pokusa zastanowienia się co by było gdyby… I w tym powyżej opisanym przypadku wydaje mi się, ba – jestem pewien, że gdyby w Irkucku w styczniu 1920 troku stali Polacy, a nie Czechosłowacy, to nie nastąpiła by tam ta haniebna, nie mająca sobie równych w historii, zdrada! Polacy, jacy są wiem, przecież nie anioły bezgrzeszne i idealni rycerze, ale jestem przekonany, że nie wzięli by pod uwagę możliwości wydania swojego wodza i dowódcy w zamian za dobra materialne, a nawet za swoją wolność. Ech, pomyślałem i nawet napisałem w polemice na jednym sowieckim forum, gdyby zamiast tchórzliwych czechosłowackich Szwejków Syrovego byłby tam niezłomny korpus gen. Dowbora-Muśnickiego gromiący bolszewików w 1918 r. na terenie Białorusi, lub 4-ta dywizja gen. Żeligowskiego walcząca z czerwonymi na Kubaniu i Odessie w l.1918-19Prawdziwi żołnierze w pierwej sami by polegli, niżby wydali swojego wodza i sojusznika!  Ani za 30 srebrników, ani za wielkiej ilości złota wywiezione ponoć przez Szwejków z Rosji w 1920 r. Swojej wolności nie opłaca się taką hańbą! 

Ach, marzenia! Pozostają i tak marzeniami. Ale czasem tak bardzo chce się pomarzyć! I niedawno. Studiując materiały o Białej Gwardii na Syberii podczas wojny domowej 1917-22, natknąłem się na rosyjskie i sowieckie informacje o 5-tej polskiej syberyjskiej dywizji pułkownika Rumszy. I moje żarliwie-patriotyczne, wydawać się mogło – naiwne stwierdzenia okazały się być bardzo bliskie faktom. 

   
Historię powołania i walk 5-tej polskiej dywizji przedstawiłem w części I tego cyklu. Jesienią 1919 r. polska dywizja stała się ariergardą [= tylnią strażą] wycofującej się armii Kołczaka, stawiając przeważającym siłom 5-tej czerwonej Armii Tuchaczewskiego w niezwykle trudnych warunkach syberyjskiej zimy zażarty opór. Tak opisał Polaków 5-tej dywizji pułkownika Rumszy komisarz czerwonej dywizji Kuczkin:


Oddając rozkaz, dowództwo dywizji było pewne łatwego zwycięstwa nad siłami wroga, skupionymi wokół stacji Tajga. Taką pewność dawały ostatnie walki z Kołczakiem – jego armia była rozbita, władza admirała upadała. Biała gadzina zdychała, należało ją tylko dobić.
     Ale wzięci do niewoli oficerowie uprzedzali nas o niebezpieczeństwie oczekującym nas. Mówili, że za Nowonikołajewskiem (obecnie Nowosybirsk) zetkniemy się z dywizją polskich legionistów. Ta dywizja była sformowana z jeńców byłej carskiej armii (chyba chodzi komisarzowi o jeńców armii austro-węgierskiej i niemieckiej oraz byłych oficerów i żołnierzy Armii Rosyjskiej – tłum.), ale jej trzon stanowili synalkowie panów(czytaj: obszarników i kupców) Polski, którzy zgłosili się, aby walczyć przeciwko władzy radzieckiej. To byli straszni zabijacy, klasowi wrogowie pracujących nie tylko Rosji sowieckiej, ale i polskich robotników i chłopów. Legioniści byli mu oddani duszą i ciałem, a on ich nader wysoko cenił. Jednym słowem – to była elitarna gwardia. 
     1-sza brygada dywizji (Czerwonej Armii) dogoniła legionistów w rejonie stacji Litwonowka 22 grudnia. Zaczął się bój. Wykorzystując 3 pociągi pancerne, Polacy twardo bronili swoich pozycji, ale pod naporem 3 pułków wycofali się ku stacji Tajga, zostawiwszy na polu boja wielu zabitych, rannych, pociąg i 19 dział.

    Drugie starcie z Białopolakami (sic!) zaczęło się koło stacji Tajga 23.12 o 10-tej rano. Pociągi pancerne wroga wgryzły się w nasze linie, zadając nam duże straty. Pułki 1-szej i 2-iej brygady kilka razy atakowały, ale nie udało im się złamać oporu legionistów.
     Wtedy dowódca dywizji rozkazał uderzyć nie z zachodu, a i z południowego-zachodu, zachodząc npla z tyłu i energicznym naciskiem z różnych stron złamać go. (…) Zawiązał się zażarty bój. W szaleńczej furii legioniści rzucali się na nasze pułki, ale czuło się, że to już agonia (...)Po 6-godzinnym najcięższym boju polska dywizja była pobita, a jej resztki w panice uciekły. 6 tysięcy dostało się do niewoli.”

   Sowiecki komisarz 27.dywizji A.Kuczkin, jak cała „czerwona zaraza”, precyzją nie grzeszył. Zacięte walki pod Tajgą (pamiętam o Tobie, Misza!) nie były ostatnimi bojami Polaków z bolszewikami na Syberii. Główne siły wyrwały się z okrążenia i walczyły pod Anżerskimi kopalniami i Krasnojarskiem. Przez zdradę korpusu czechosłowackiego pod dowództwem Jana Syrovego i na skutek rozszerzającej się epidemii tyfusu dowództwo dywizji zostało zmuszone do podpisania honorowej kapitulacji na stacji Kliukwiennaja (130 km na wschód od Krasnojarska, nota bene miasta gdzie gubernatorem był i tam zginął – można nie zgadywać jak – w katastrofie lotniczej – generał Aleksander Lebied’).

Tak więc po „rozbiciu na głowę” polska dywizja stoczyła jeszcze co najmniej 2 zacięte bitwy i przebyła w szyku bojowym 700 km, do momentu kiedy zdrada sojuszników i tyfus zmusiły ją do poddania.

Wagę i dramatyzm tego wydarzenia wybitny historyk rosyjski Walery E. Szambarow w swoim dziele „Dzieło Białej Gwardii” [="Белогвардейщина" B.E.Шамбаров]

W tym rejonie został rozgromiony  ostatni zdatny do boju oddział sojuszniczy –polska dywizja, która stanowiła tylnią straż całej armii osłaniającą ewakuację  wzdłuż linii kolejowej. Jeden z jej pułków u stacji Tajga składający się z 4 tys. bagnetów (tj. 4 tysięcy żołnierzy piechoty) został dosłownie porąbany szablami przez 27-ą czerwoną dywizję. Żywymi zostało 50 jeńców. Wkrótce Polska dywizja została ogarnięta przez czerwonych, zmuszona przez zdradę Czechosłowaków do kapitulacji i razem z nią przepadł ostatni rosyjski pociąg z rannymi.

  Ale i wtedy jej bezpośredni dowódca pułkownik Rumsza nie podporządkował się kapitulanckiej decyzji płk Czumy (ach te Czumy! Pamiętamy kompromitującą działalność ministra niesprawiedliwości Czumy, m.in. ostrzeżenie pp. Kwaśniewskich, że CBA szykuje na nich pułapkę i jego działalność w komisji sejmowej). I wraz z grupą ponad tysiąca żołnierzy, pamiętając credo miczmana Jerzego Wołowickiego spod Cuszimy „Po pierwsze – nie poddawać się!” przebił się przez tajgę do Harbina, odległego o ponad 2000 tys. km! Pierwszą część drogi do Ułan-Ude, liczącą ponad 1000 km (czyli więcej niż z Warszawy do Paryża) Polacy wraz resztami Białej Armii przeszli pieszo, w ekstremalnych warunkach syberyjskiej zimy, co rusz walcząc z zasadzkami czerwonych partyzantów. Ta straszliwą tą drogę armii generała Kapela, która była i udziałem polskich żołnierzy opisałem w poprzednich częściach o „Wielkim Syberyjskim Lodowym Marszu” cz. 1 i szczególnie w cz.2

     W nowosybirskiej gazecie natknąłem się na artykuł:

„Przeciw bolszewikom w szeregach armii admirała Kołczaka walczyła 5.Polska dywizja piechoty. Walczyła do 20 lutego, kiedy została rozbita i większość jej żołnierzy wpadła do niewoli sowieckiej. Jeńcy byli trzymani zarówno w europejskiej części Rosji (tulski lagier), jak i na Syberii (np. w 1920 pracowali przy wyrębie tajgi w rejonie Koływani).

A komu udało się uciec  i dojść do Harbina, wrócił statkiem do Polski, od razu wyruszając na nową wojnę. Tym razem sowiecko-polską. A brygada, która została sformowana z syberyjskich weteranów nazywała się – Syberyjska

     Tak pięknie Władimir Kuzmienkin napisał o Polakach, najwierniejszych sprzymierzeńcach Białej Syberii. Z Harbina rząd polski zorganizował powrót oddziałów do kraju. W kwietniu zgrupowanie wraz z rodzinami przejechało do portu Dairen i tam zaokrętowało się na statek "Jarosław" . Podróż do kraju przez Nagasaki, Honkong, Singapur, Kolombo (Śri Lanka, wtedy Ceylon), Aden, Gibraltar i Kopenhagę trwała ok. 3 miesięcy. 1 lipca wGdańskuwitano 120 oficerów i 800 szeregowych. 14 sierpnia 1920 po pół rocznej przerwie sybiracy znów walczyli z czerwonymi.23 sierpnia 1920 rokustoczyli nierówną bitwę pod m. Chorzelami i Myszyńcem z cofającymisiępo klęsce warszawskiejoddziałami kozackimi III Korpusu Konnego Gaj-Chana.  Dziwnym zbiegiem losu, ich dawny dowódca, ś.p. generał Władimir Oskarowicz Kappel rozgromił tego samego Gaja dokładnie 2 lata wcześniej nad Wołgą.

   Część Polaków, która nie dotarła do Harbinu, znalazła się w Mongolii, gdzie walczyła z bolszewikami pod baronem Ungernem-Sternbergiem. Dwóch z nich było bliskimi doradcami tego intrygującego watażki, były to  najwybitniejsze polskie pióra Białej Syberii – Ferdynand Ossendowski i Kamil Giżyński, do kapitulacji 10.01 w Kliukwiennej dowódca pociągu pancernego opisanego w cz.I niniejszego cyklu. Tajemnice barona i rola tych dwóch wybitnych polskich pisarzy, to temat warty co najmniej osobnego artykułu.

Przed opuszczeniem Syberii jeden z polskich oficerów próbował uczynić to, czego nie udało się wcześniej generałom upokarzanego i zdradzonego admirała Kołczaka. Zawisza Czarny Białej Gwardii gen. Kappel, a po jego śmierci gen. Sergiusz Wojciechowski chcąc pomścić zniewagę i zdradę wzywali na pojedynek Judasza Syberii czeskiego generała Syrovego. Jednak odważny-inaczej Szwejk nie podniósł rzuconej mu rękawicy i nie zdecydował się walczyć w obronie tego czego nie miał – swojego honoru, ani tego, co zawsze lekceważył – honoru czeskiego wojska. To on stał w okresie monachijskiej i marcowej hańby na czele praskiego rządu i tamtejszego wojska. Podobnie zachował w 1938 i 1939 nad Wełtawą, jak w 1920 nad Angarą. Podobno pomagał Niemcom w opanowaniu i przystosowaniu zdobytego przez nich, bez jednego wystrzału, nowoczesnego sprzętu armii czeskiej z nakładów Śkoda i Zbrojovka. Przepraszam, były wystrzały – z szampanów szczęśliwych fryców. A potężne zakłady Zbrojovka podobno powstały za złoto wywiezione przez legion czechosłowacki z Rosji, wcześniej zrabowane u Kołczaka. Za wydanie admirała bolszewicy pozwolili Czechosłowakom wywieżć z Syberii bez „kontroli celnej” - prócz tego złota (48 ton = 4 pełne wagony złotych sztabek!) jeszcze : 32 wagony szyn kolejowych, 4 wagony gwoździ, 80.000 kos, 5376 pudów podków czyli ok. 86 ton (sic!), 100 żniwiarek, 80 snopowiązałek, 50 pługów, 24 km wyciągu linowego (przydał się im potem w kurortach górskich), 29 złożonych w skrzynie warsztatów, 30 skrzyń obuwia, 40 wielkich rulonów drogocennej skóry i wiele, wiele innych dóbr. Razem mieszczących się w 180 wagonach!

   Nie zabrali ze sobą za to rosyjskich rodzin, które podczas kilkuletniego, spokojnego przebywania w Rosji zdążyli w dużej liczbie założyć – ani kobiet, z którymi żyli po kilka lat, ani dzieci narodzonych z tych związków. Nikt z Czechów nie protestował, i nikt nie został ze swoją rodziną. Przynajmniej takie fakty w literaturze nie zostały opisane. Niedługo po odpłynięciu „szwejków” wszyscy oni wpadli pod sowiecką władzę… (źródło – A.Kreczetnikow http://news.bbc.co.uk/hi/russian/russia/newsid_7406000/7406784.stm

  List kapitana Stachurka-Jasińskiego do generała armii czechosłowackiej Syrovego:

Jako kapitan Wojska Polskiego, słowianofil, dawno temu poświęciwszy swoje życie idei zjednoczenia Słowian – zwracam się osobiście do Pana, generale, z ciężkimi dla mnie, jako Słowianina, słowami oskarżenia.

Jako oficjalna osoba uczestnicząca w rozmowach z Panem przez linię telegraficzną ze stacji Kliukwiennaja, żądam od Pana odpowiedzi i oznajmiam Pana żołnierzom i całemu światu o tej hańbiącej zdradzie, które niezmytym piętnem położy się na Pana sumieniu i na Pana nowiutkim czechosłowackim mundurze.

Ale Pan okrutnie się myli, generale, jeśli myśli, że pan, kat Słowian, własnymi rękoma pogrzebawszy w śniegach i więzieniach Syberii odradzającą się rosyjsko-słowiańską armię, z wielce doświadczonym (cierpieniami – tłum.) rosyjskim oficerstwem, 5. Polską Dywizję, pułk Serbów (mjr Blagovića – tłum.) i haniebnie zdradziwszy Admirała – bez kary wyjdzie z Syberii.

       Nie, generale, armie zginęły, ale słowiańska Rosja, Polska i Serbia będą żyć wiecznie i przeklinać zabójcę odrodzonej słowiańskiej sprawy.

      Ja pokażę tylko jeden fakt, w którym pan był głównym uczestnikiem zdrady i on jest wystarczający dla scharakteryzowania Judasza słowiańszczyzny, pana generale Syrovy!

     9 stycznia tego roku od naszego polskiego dowództwa, za zgodą przedstawicieli sojuszniczych armii, którzy całkowicie zgodzili się z treścią poniższego telegramu, zostało przekazane co następuje:

     „5. Polska Dywizja, wymęczona nieprzerwanymi bojami z czerwonymi (szła jako tylna straż całej cofającej się armii Kołczaka – przyp.tłum.), dezorganizowana nieporównanie trudnym poruszaniem się po linii kolejowej, pozbawiona wody, węgla i drewna, znajdująca się na kraju przepaści, w imię humanitaryzmu i człowieczeństwa prosi Pana o przepuszczenie na wschód pięciu naszych eszelonów (z liczby 57) z rodzinami żołnierzy: kobietami, dziećmi, rannymi i chorymi, zobowiązuje się po przekazaniu Panu w rozporządzenie wszystkich pozostałych parowozów(w warunkach ucieczki po torach parowozy były wtedy najbardziej pożądanym dobrem – przyp. tłum.), podążać dalej w bojowym szyku w ariergardzie, ochraniając, jak wcześniej, wasze tyły.”

    Po długim, pięciogodzinnymmęczącym oczekiwaniu otrzymaliśmy, generale, pana odpowiedź, odpowiedź naszego walecznego brata-Słowianina:

„Dziwi mnie ton Pańskiego telegramu. Zgodnie z ostatnim zarządzeniem generała Janina (głównodowodzący wojskami sojuszniczymi, równie odpowiedzialny za zdrady Syrovego – przyp. tłum.), powinniście iść jako ostatni. Ani jeden polski pociąg nie może być przepuszczony na wschód.  Dopiero po odejściu ostatniego czeskiego eszelonu, możecie ruszać.Dalsze rozmowy, pytania i prośby w tym temacie uważam za zbędne.”

 Tak brzmiała pańska odpowiedź, generale, dobijająca naszą już wiele wycierpiawszą dywizję. Oczywiście wiedziałem, że pan może mi odpowiedzieć, jak i innym, że technicznie nie było możliwe wypełnić naszą prośbę, dlatego zawczasu oznajmiam panu, że pana wyjaśnienia są nie tylko zadziwijące, ale i zbrodniczo kłamliwe. Mnie, jako członkowi komisji, świadkowi opisywanych wydarzeń, osobiście znana jest sytuacja na linii kolejowej na stacjach Kliukwiennaja, Gromodskaja i Zaozierna, i nie jest pan w stanie mnie okłamuwać i udowadniać, co udowadniał pan generałowi Janinowi. Jeśli był by pan jak prawdziwy dowódca wśród swoich wojsk, a nie jak niehonorowy tchórz, chował się na tyłach, to by pan wiedział, że tor kolejowy do samego Niżnieudińska był wolny. Absolutnie żadnych problemów z przepuszczeniem naszych 5 pociągów z kobieta być nie mogło! Mam żywych świadków, specjalistów kolejarzy, nie Polaków, a obcokrajowców, którzy byli na stacji Kluikwiennaja 7-9 stycznia i mogą potwierdzić moje słowa.

Ja żądam od pana, generale, satysfakcji za nasze kobiety i dzieci, wydanych przez pana do domów publicznych do wspólnego użytku „towarzyszy”, zostawiając na boku fakty wydawania na moich oczach na stacjach w Tulunie, Zimie, Połowinie i Irkucku rosyjskich oficerów, „przyjacielsko” wydanych na podstawie porozumień z panem, w ręce towarzyszy sowdepsko-eserowskich Rosji, na śmierć. Ale za tych wszystkich, zamęczonych i rozstrzelanych, bez wątpienia, zażądają satysfakcji moi bracia-Słowianie, Rosjanie i Wielka Słowiańska Rosja.

Ja osobiście, żądam od pana, generale, satysfakcji chociaż za nas, Polaków. Więcej nie mogę i nie chcę z panem rozmawiać, generale – starczy słów. Jeśli nie ja, to bezstronna historia zbierze wszystkie fakty i  napiętnuje znakiem hańby, znakiem sprzedawczyka,  pana postępki.

Ja osobiście jako Polak, oficer i Słowianin zwracam się do pana:na pojedynek generale!

Niech duch słowiańszczyzny rozwiąże nasz spór – inaczej nazywam pana tchórzem i łajdakiem, zasługującym na strzał w plecy.”

Czytając ten list, cudem zachowany przez ogrom tragicznych wydarzeń minionego wieku, napisany przez nieznajomego mi do tej pory człowieka (mimo poszukiwań nie znalazłem o nim informacji z Polski) napełnia mnie duma. Nie tylko za kapitana Jasińskiego-Stachurka, ale za tych wszystkich Polaków, którzy okazawszy się, w większości wbrew swojej woli na cudzej ziemi, z dala od Ojczyzny, potrafili w warunkach ekstremalnych, nawet dla mieszkańców tych ziem, zachować nie tylko dyscyplinę i gotowość bojową, ale i wierność znajdującemu się w biedzie sojusznikowi.

Świadczą o tym wspomnienia białogwardzistów, np. generała Fiodora A. Puczkowa (8.Kamska dywizja strzelców w Syberyjskim Lodowym Marszu”):

„7.12.1919 sztab 2.armii i generał Wojciechowski zostali aresztowani przez zbuntowany garnizon Nowonikołajewska, składający się z 3 pułków 1.Armii Syberyjskiej. Dzięki odpowiednio szybkiego wmieszaniu się polskiej dywizji bunt był zaraz zlikwidowany, jego dowódca płk. Iwakin aresztowany i na następny dzień przy próbie ucieczki zastrzelony. Polscy legioniści, ochraniający nowonikołajewski odcinek syberyjskiej magistrali, byli w odróżnieniu od Czechów nastawieni bojowo i szybko rozpędzili buntowników, zmuszając się do poddania prowodyrów.”

I o tragicznym epilogu ze stycznia’1920:

„armia (rosyjska) weszła w rejon zajęty przez czeskie pociągi. Idąca w ogonie Polska dywizja była wtedy skupiona głównymi siłami wokół stacji Kliukwiennaja i powinna była przyjąć na siebie główny ciężar uderzenia czerwonych na wschód”.

 Dlatego zdaniem nie tylko moim, a jednego wspaniałego Rosjanina - „Polacy mogą patrzeć szczerze i prosto w oczy Rosjanom”.

 Pewnie i dlatego rosyjskie oddziały siłą zmobilizowane do Czerwonej Armii, przechodziły na polską stronę, nawet w tragicznej dla nas sytuacji z lipca 1920 r. kiedy bolszewicki front zbliżał się, zdawało się nieuchronnie, do Wisły. Wtedy to, mimo wielce niekorzystnego dla Polski położenia wojennego oddziały esauła Jakowlewa, esauła Salnikowa (Samodzielna Brygada Kozaków Dońskich) i in. (np. generała Piermykina)  zdecydowały się, nie tylko uciec od bolszewików, ale i walczyć z nim w szeregach armii polskiej. Rosjanie wiedzieli, że Polacy nie zdradzą, nie wydadzą swoich sojuszników. Taka opinia, którą zawdzięczamy również żołnierzom 5.Dywizji Syberyjskiej – bezcenna. Czy zna ktoś naród gotowy walczyć za Czechów? Nawet oni sami wolą tego unikać, co udowodnili w 1938, 1939, 1945 i 1968.

Jeśli by wtedy w styczniu 1920 r. w Irkucku zamiast Czechosłowackiego korpusu były polskie oddziały wojskowe, to nigdy… Nigdy, za nic admirał Kołczak nie został wydany w łapy Czeka i rozstrzelany „w tą fatalną noc…”.

   Полвека не могу принять,
    Ничем нельзя помочь,
    И все уходишь ты опять
    В ту роковую ночь.
    А я осуждена идти,
    Пока не минет срок,
    И перепутаны пути
    Исхоженных дорог
    Но если я еще жива,
    Наперекор судьбе,
    То только как любовь твоя
    И память о тебе.

   (
30 января 1970 г.)

= "Pół wieku nie mogę się pogodzić, niczym nie można pomóc, I znowu ty odchodzisz, W tą fatalną noc. Ja jestem skazana aby iść, Póki nie minie wyrok, I pomylone drogi, Wydeptanych ścieżek. Ale jeśli ja jeszcze żyję, Na przekór losowi, To tylko jak miłość Twoja i pamięć o Tobie"

* -Tekst rozpoczyna i kończy świadectwo przetrwania, pamięci, wierności i Zwycięstwa – wiersze wielkiej miłości admirała Kołczaka – Anny Wasiljewny Timiriowej. Przy jego haniebnym aresztowaniu 15.01 w Irkucku zgłosiła się samorzutnie do wiezięnia, byle być z Nim. I od tego dnia, przez 40 lat była w ZSRR więziona, przesłuchiwana, prześladowana, męczona, skazywana, wypuszczana, skazywana ponownie, aresztowana, skazywana, zsyłana, i tak aż do 1960 roku, kiedy na jej kolejną prośbę i wstawiennictwu wpływowych osób (m.in.była żona M. Gorkiego) została zrehabilitowana. Po wyjściu na wolność pracowała jako konsultantka ds. etykiety i strojów w historycznym filmie S.Bondarczuka „Wojna i pokój”, który w 1968 otrzymał „Oscara” dla najlepszego filmu. Pomogła swojemu krajowi odnieść wielki kulturalny sukces. Bo jej krajem była ta Rosja, o której opowiada „Wojna i pokój”, cząstkę której przeniosła do niego, mimo prawie 40 lat sowdepskich represji i poniżeń…

Więcej o Niej –Anna W. Timiriowa

i od Niej o Nim – po rosyjsku –Анна и Александр. Как это было на самом деле.”

Na ten temat napisałem jeszcze oprócz linkowanych w tekście:

„Zawisza Czarny Białej Rosji” generał Kappel

„Przed śmiercią Admirał Kołczak długo patrzył patrzył na Gwiazdę Polarną”


******************************************************************************************************

Седьмое февраля

И каждый год Седьмого февраля
Одна с упорной памятью моей
Твою опять встречаю годовщину.
А тех, кто знал тебя, - давно уж нет,
А те, кто живы, - все давно забыли.
И этот, для меня тягчайший, день -
Для них такой же, как и все, -
Оторванный листок календаря.

А.В. Тимирева, 1969 г.

"Bыдали бы поляки адмирала Колчака на смерть иркутскому Политцентру?"

 15.01.1920 г., в Иркутске, командование Чexocлoвацкого кopпycа, с санкции представителя Антанты, французского генерала Жанена, вероломно арестовало и выдало адмирала Колчака революционному эсеро-меньшевистскому Политцентру. Ещё через шесть дней власть в городе перешла к большевистскому ревкому.

Дальнейшее – известно.  В ночь на 7-ое февраля, поcлe продолжавшегося 2 недели допроса,Aлександр Bасильевич Колчак и премьер-министр его правительства Виктор Николаевич Пепеляев были расстреляны,а их тела - брошены в прорубь реки Ушаковка. 

 Да, к сожалению, история – это такая Госпожа, которая не терпит сослагательного наклонения. Но мне всегда почему-то… Уж почему не знаю, но всегда казалось, что будь в Иркутске вместо чехословаков поляки, они бы никогда не стали даже рассматривать возможность выкупа своей свободы

жизнью вождя и союзника. Эх, если бы там тогда вместо Чехословацкого корпуса был неуклонный корпус генерала Дoвбоpa-Mycницкoгo или четвёртая дивизия Жeлиговcкогo сражающаяся с большевиками на юге России в 1918-19 г. … Настоящие солдаты скорее caми бы погибли, но никогда и ни за что не выдали бы своего Kомандира! Ни за 30 серебренников, ни за большее по количеству золото. Свою свободу не покупают таким позором!

Но мечты, так и остаются мечтами… Хотя, иногда так хочется помечтать!

И вот совсем недавно, читая материалы о польской армии в России во время гражданской войны, натолкнулся на упоминание о 5-ой польской сибирской дивизии полковникa Румши. И нашёл подтверждение моим интуитивным, нo в чем-то наивным мыслям.

Осенью 1919 г., вследствие крупного большевистского наступления – польская 5-ая дивизия отступала к востоку, как арьергард Белой армии, сдерживающий неприятельскую погоню. Её маршу в глубь Сибири сопутствовали тяжелые бои в очень суровых условиях сибирской зимы. Между прочим, в районе железнодорожных станций Тутальская, Литвиново и Тайга.  Что написал о неё красный комдив Кучкин:

 Отдавая приказ, командование дивизии было уверено в легкой победе над вражескими силами, сосредоточенными на станции Тайга. Такая уверенность основывалась на том, что это были уже последние бои с Колчаком — армия его была разгромлена, царству адмирала наступал конец. Белая гадина издыхала, оставалось только добить ее.
   Но пленные офицеры предупреждали об опасности, ждавшей нас впереди. Они говорили, что за Ново-Николаевском нам придется столкнуться с дивизией польских легионеров. Эта дивизия была сформирована из военнопленных бывшей царской армии, но основу ее составляли сынки панов и купцов Польши, выразившие желание бороться против Советской власти. Это были отчаянные головорезы классовые враги трудящихся не только Советской России, но и польских рабочих и крестьян.Легионеры служили верой и правдой Колчаку, и он ими по-настоящему дорожил. Словом, это была отборная гвардия.  1-я бригада дивизии настигла легионеров в районе станции Литвиновка 22 декабря. Завязался бой. Используя три бронепоезда, поляки стойко обороняли свои позиции, но под напором 235-го, 236-го и 237-го полков отступили к станции Тайга, оставив на поле боя много убитых, раненых, бронепоезд и 18 орудий.
Вторая стычка с белополяками произошла 23 декабря в двух километрах от станции Тайга. Бой начался в 10 часов утра. Бронепоезда противника врезались в наши цепи, нанося нам большие потери. Полки 1-й и 2-й бригад несколько раз ходили в атаку, но сломить сопротивление легионеров так и не смогли.
Тогда начдив приказал комбригам наступать на станцию Тайга не с запада, а с юго-запада, зайти противнику в тыл и энергичным натиском с разных сторон опрокинуть его. Перегруппировав силы, бригады 27-й дивизии в тот же день пошли в обход противника. Они ринулись на него с юго-запада. Завязался ожесточенный бой. В безумной ярости набрасывались легионеры на наши полки, но чувствовалось, что это была уже агония. После упорнейшего шестичасового боя польская дивизия была разбита наголову, а ее остатки в панике бежали. 6 тысяч легионеров попали в плен.

  Военный комиссар 27 сд А.П.Кучкин не точен. Бои под Тайгой (км 500 западнее Красноярска) не были последними боями поляков. Основные силы прорвались из окружения и воевали ещё в районе Анжерских копи и Красноярска. Только из-за предательства чехословаков и эпидемии тифа начальство решило ок. 12 января подписать почетную капитуляцию у станции Клюквенная (120 верств к востоку от Красноярска).
Так после разбития "наголову" по военному коммиссару Кучкину, польская дивизия пробыла ещё 700 км пока была заставлена сдаться. Хотя и тогда её командир полковник Римша с группой более тысячи солдат и офицеров помнил завет мичмана Волковицкого спод Цусимы "Главное не сдаваться!" и совершил с ними свою часть Великого Сибирского Ледяного похода аж до Харбина.

Российский историк Валерий Евгеньевич Шамбаров об этом событии:

В этом же районе было разгромлено последнее боеспособное соединение союзников — польская дивизия, составлявшая их арьергард и прикрывавшая эвакуацию по железной дороге. Один из полков, около 4 тыс. чел., у ст. Тайга подвергся удару 27-й дивизии красных и был истреблен почти полностью (остались в живых 50 чел.).  Вскоре Польская дивизия была захвачена красными, и вместе с ней погиб последний русский эшелон.”

Откуда этот  последний русский поезд?

„Перед Красноярском 5.01.1920 на разъезде Минине, наскоро был сформирован санитарный поезд, куда посадили часть больных и раненых и большую часть семейств из обоих штабных эшелонов. Поезд был направлен в Красноярск, откуда начальник Польской дивизии полковник Румша обещал провести его на восток. Вскоре Польская дивизия была захвачена красными, и вместе с ней погиб последний русский эшелон.”     (В.O.Вырыпаев „Каппель и каппелевцы”)

А в новосибирской газете наткнулся на статью где м.д. написано: „Против них в рядах армии адмирала Колчака сражалась 5-я Польская стрелковая дивизия. Сражалась до февраля 20-го, когда была разбита и большинство eё солдат и офицеров попали в плен к красным. Военнопленные  поляки  содержались  как  в европейской России (Тульский лагерь), так и в азиатской части страны (напр.в 1920 г.  работали на лесозаготовках в  р-не  Колывани).
Те, кто ушел, добрались до Харбина, а вернувшись в Польшу, снова отправились на войну. На этот раз советско-польскую. И называлась бригада, снова воевавшая с красными, Сибирской

В январе 1920, после тайных контактов между Чехословацким корпусом и большевиками, дивизия была окружена и принуждена к капитуляции у железнодорожной станции Клюквенная (120 верств к востоку от Красноярска).

Большинство польских солдат попали в плен и были направлены на каторжные работы в тяжелейших условиях. Многие из них скончалось там и так и не вернулись на Родину...

Но около тысячи солдат и офицеров не признали капитуляции и, поделившись на маленькие отряды, самостоятельно пробились к Иркутску. Оттуда, через Монголию и Маньчжурию они добрались до побережья Японского моря.

   И прежде, чем покинуть Дальний Восток, один из польских офицеров сделал то, что так и не удалось генералам преданного союзниками и казненного адмирала. И Владимир Оскарович Каппель, а после его героической смерти от обморожения ног и пневмонии, и Сергей Н. Войцеховский - хотели отдать дань памяти своему Главнокомандующему, вызвав на дуэль командира Чехословацкого корпуса, генерала Яна Сырового, позже, во время немецкой аннексии Судетов в 1938 году, премьер-министра Чехословакии. Однако «бравый» генерал так и не поднял брошенную ему перчатку, не стал драться и так и не защитил ни своей чести, ни чести своего опозоренного войска.

    В 1939 г. помогал нацистам в овладении и приспособлении добытого ними, без одного выстрела, современного оборудования чешской армии из заводов Śkoda иZbrojovka.Пардон - были выстрелы - из немецких шампанских. А мощные предприятие Zbrojovka восстало на золоте, вывезенном чехословацким легионом из России, раньше награбленным у Колчака. За выдачу Адмирала большевики разрешили чехословакам покинуть Сибирь а потом Россию без таможенного "досмотра". Кроме этого золота (48 тонн = 4 полных вагона - по данным колчаковского министра финансов В. Новицкого) еще: 32 вагона железнодорожных шин, 4 вагона гвоздей, 80.000 кос, 5376 пудов подков значит 86 тонн подков!, 100 жаток, 80 сноповязалок, 50 плугов, 24 км канатной дороги (пригодилась им им потом в горных курортах), 29 сложных в ящики мануфактур, 30 ящиков обуви, 40 больших рулонов драгоценной кожи,

 5 моторовъ (?) и много, много другого имущества. Всё вместе уместилось в 180 вагонах!

      Во Владивостоке чехословаки совершили последний, мягко говоря, нерыцарский поступок. Командование корпуса приказало не брать на борт русских жен и подруг и их детей. Никто не протестовал, и никто не остался в России со своей семьей. По крайней мере, такие факты в литературе не описаны.” (Артем Кречетников)http://news.bbc.co.uk/hi/russian/russia/newsid_7406000/7406784.stm

  Федор Абрамович Пучков, генерал "8-я Камская стрел.див. в Сибир.Ледяном походе" вспоминал поляков:

„7.12 штаб 2-й армии и генерал Войцеховский были арестованы взбунтовавшиеся гарнизоном Новониколаевска, состоявшим из трех полков 1-й Сибирской дивизии. Это было первое из серии выступлений частей 1-й армии, шедших под лозунгом "война гражданской войне". Благодаря своевременному вмешательству польской дивизии восстание было быстро ликвидировано,командующий 1-й дивизией полковник Ивакин арестован и на другой день был убит при попытке бежать - польские легионеры, охранявшие Новониколаевский участок Сибирской магистрали, в отличие от чехов, настроенные по-боевому, разогнали мятежников и заставили сдаться.”

И про последние их минуты:

Tак как армия вышла уже в район, занятый чешскими эшелонами; шедшая в хвосте Польская дивизия к этому времени была сосредоточена главными силами у станции Клюквенная и должна была принять на себя первый удар красных при движении их от Красноярска на восток.” („Река Кан” & 4 ).

    Открытое письмо капитана польских войск в Сибири Ясинского-Стахурека генералу Сыровому:

Как капитан польских войск, славянофил, давно посвятивший свою жизнь идее единения славян, — обращаюсь лично к Вам, генерал, с тяжелым для меня, как славянина, словом обвинения.

Я, официальное лицо, участник переговоров с Вами по прямому проводу со ст. Клюквенной, требую от Вас ответа и довожу до сведения Ваших солдат и всего мира о том позорном предательстве, которое несмываемым пятном ляжет на Вашу совесть и на Ваш «новенький» чехословацкий мундир.

Но вы жестоко ошибаетесь, генерал, если думаете, что Вы, палач славян, собственными руками похоронивший в снегах и тюрьмах Сибири возрождающуюся русско-славянскую армию с многострадальным русским офицерством, пятую польскую дивизию, полк сербов и позорно предавший Адмирала, — безнаказанно уйдете из Сибири. Нет, генерал, армии погибли, но славянская Россия, Польша и Сербия будут вечно жить и проклинатъ убийцу возрождения славянского дела.

Я приведу только один факт, где Вы были главным участником предательства, и его одного будет достаточно для характеристики Иуды славянства, Вашей характеристики, генерал Сыровой!

9 января сего года от нашего высшего польского командования, с ведома представителей иностранных армий, всецело присоединившихся к нашей телеграмме, было передано следующее:

«5-я польская дивизия, измученная непрерывными боями с красными, дезорганизованная беспримерно трудным передвижением по железной дороге, лишенной воды, угля и дров, и находящаяся на краю гибели, во имя гуманности и человечности просит Вас о пропуске на восток пяти наших эшелонов (из числа 56) с семьями воинов: женщинами, детьми, ранеными, больными, обязуясь, предоставив Вам в Ваше распоряжение все остальные паровозы, двигаться дальше боевым порядком в арьергарде, защищая, как и раньше, Ваш тыл».

После долгого, пятичасового томительного перерыва мы получили, генерал, Ваш ответ, ответ нашего доблестного брата-славянина:

«Удивляюсь тону Вашей телеграммы. Согласно последнему приказанию генерала Жанена, Вы обязаны идти последними. Ни один польский эшелон не может быть мною пропущен на Восток. Только после ухода последнего чешского эшелона со ст. Клюквенная Вы можете двинуться вперед. Дальнейшие разговоры по сему, вопросы и просьбы считаю излишними, ибо вопрос исчерпан».

Так звучал Ваш ответ, генерал, добивший нашу многострадальную пятую дивизию.

Конечно, я знал, что Вы можете сказать мне, как и другим, что технически было невозможно выполнить наше предложение; поэтому заранее говорю Вам, генерал, что те объяснения, которые Вы представили и представляете другим, не только не убедительны, но и преступно лживы. Мне, члену комиссии, живому свидетелю всего происходящего, лично исследовавшему состояние ст. Клюквенной, Громодской и [150] Заозерной, Вы не будете в состоянии лгать и доказывать то, что Вы доказывали генералу Жанену. Если бы Вы не как бесчестный трус, скрывавшийся в тылу, а как настоящий военачальник были бы среди Ваших войск, то Вы увидели бы, что главный путь был свободен до самого Нижнеудинска. Абсолютно никаких затруднений по пропуску пяти наших эшелонов быть не могло. У меня есть живые свидетели, специалисты железнодорожного дела, не поляки, а иностранцы, бывшие 7, 8, 9 января на ст. Клюквенной, которые, несомненно, подтвердят мои слова.

Я требую от Вас, генерал, ответа только за наших женщин и детей, преданных Вами в публичные дома и общественное пользование «товарищей», оставляя в стороне факты выдачи на моих глазах на ст. Тулуне, Зиме, Половине и Иркутске русских офицеров, «дружественно» переданных по соглашению с Вами, для расстрела, в руки товарищей совдепско-эсеровской России... Но за всех их, замученных и расстрелянных, несомненно, потребуют ответа мои братья-славяне, русские и Великая Славянская Россия. Я же лично, генерал, требую от Вас ответа хотя бы только за нас, поляков. Больше, генерал, я не могу и не желаю говорить с Вами — довольно слов. Не я, а беспристрастная история соберет все факты и заклеймит позорным клеймом, клеймом предателя, Ваши деяния.

 Я же лично как поляк, офицер и славянин обращаюсь к Вам: к барьеру, генерал! Пусть дух славянства решит наш спор — иначе, генерал, я называю Вас трусом и подлецом, достойным быть убитым в спину.

Я читаю это письмо, чудом пережившее множество потрясений прошлого века, написанное совершенно незнакомым мне человеком. Читаю раз, другой, третий.

И потихоньку меня переполняет гордость. Не только за капитана Ясинского-Стахурека. Конечно не за себя лично.

А за то, что благодаря этому небольшому письму все поляки могут не отводя взгляда, прямо и открыто смотреть в лицо любому русскому собеседнику.

Если бы тогда, в Иркутске, вместо Чехословацкого корпуса были польские воинские подразделения, никогда бы… Никогда адмирал Колчак не был бы выдан иркутскому Политцентру и расстрелян без судав эту роковую ночь...

Полвека не могу принять,
    Ничем нельзя помочь,
    И все уходишь ты опять
    В ту роковую ночь.
    А я осуждена идти,
    Пока не минет срок,
    И перепутаны пути
    Исхоженных дорог
    Но если я еще жива,
    Наперекор судьбе,
    То только как любовь твоя
    И память о Tебе.


   
(30 января 1970 г.)

Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura